- Nic, Oleńka, nie martw się o mnie. Tam powietrze jest czystsze i ogólnie jest dobrze…

Marina podjęła tę decyzję, ponieważ w jednopokojowym mieszkaniu trudno było zmieścić cztery osoby, poza tym wnuk Sławik poszedł już do pierwszej klasy i potrzeba pomocy w edukacji zniknęła sama.

Po babci Katie kobieta odziedziczyła mały domek z sadem jabłkowym, znajdujący się we wsi, trzy godziny jazdy samochodem od miasta.

Kiedy Marina była mała, jej rodzice często wysyłali ją do babci. I tak jej się podobało: zieleń dookoła, rzeka w pobliżu, świeże powietrze i wiatr, łopoczące liście leśnych wiązów.

Marina widziała w swoim ruchu tylko pozytywne chwile: dzieci będą żyć spokojnie, a i kłótnie się skończą, wciąż marzyła — ożywić ogród babci, posadzić młode jabłonie, aby wiosną na nektar różowy zasłużyć — białe płatki, roje pszczół zgromadzą się jak poprzednio, a jesienią zbierać jabłka, tak pachnące i słodkie.

Kobieta zebrała się w jeden dzień. Chociaż dzieci pomagały wkładać rzeczy do taksówki, wszyscy prosili ją, aby została, ale Marina nie poddała się perswazji.

A oto ona stoi przed chatą babci — jest bardzo mała: okiennice są krzywe, płot zagięty do ziemi. W środku było wilgotno, wszystko porośnięte pajęczynami i kurzem.

„Cóż, nic” - westchnęła kobieta i zabrała się do pracy.

Wyczyściłam, umyłam, oskrobałam, nawet nie zrobiłam sobie przerwy, a wieczorem dom był taki sam, jak w młodości Mariny, przynajmniej od wewnątrz.

Rano kobiecie udało się pobiec do sklepu, kupiła farbę do podłóg i ogrodzeń, spotkała kilku kupców, a nawet zgodziła się z miejscowymi mężczyznami na naprawę dachu.

Kiedy weszła do domu, zobaczyła z daleka mężczyznę, który okazał się na nią czekać: pulchny, 60 lat, o ciemnych, lekko siwych włosach, żeby nie powiedzieć tak przystojnym, z dużymi rysami twarzy.

- Gratulacje!

- Gratulacje. Że mnie znalazłeś? Kobieta była zaskoczona.

- Tak, nazywam się Petro, może po prostu być Petro — powiedział głębokim głosem. - Jestem twoim sąsiadem. Czy przyjechałaś do nas na zawsze? Potrzebujesz pomocy?

„Dziękuję bardzo za troskę” - uśmiechnęła się kobieta. Była bardzo zadowolona, ​​że ​​nieznajomy był na nią tak wrażliwy.

- Nazywam się Marina, może być po prostu Marina — powiedziała trochę przebiegle. - Petro, chodźmy napić się herbaty, właśnie kupiłam w sklepie dżem i ciasteczka. Jednocześnie opowiedz, jak jest teraz tu wszystko — i pobiegła po dzbanek z herbatą.

Rozmawiali długo: o wsi, o swoim życiu, o dzieciach. Okazało się, że Petro był wdowcem, synem, który dorastał tu dawno temu, ożenił się i wyjechał.

Marina słuchała mężczyzny i zastanawiała się, jak bardzo są podobni, więc szybko znaleźli wspólny język. W końcu Marina też była wdową i wychowywała jedno dziecko. W rozmowach nie zwracano więc uwagi na upływ czasu.

Teraz Petro często przychodził do Mariny: pomógł jej podnieść nowy płot, naprawił ganek, wyciął suche gałęzie jabłoni i po prostu chciał porozmawiać z sercem.

Kobieta mogła być usatysfakcjonowana, w jej życiu pojawiła się bliska osoba, która potrafiła zrozumieć, wesprzeć i rozjaśnić nagromadzoną przez tyle lat pustkę. I tak się znaleźli…

JAK INFORMOWAŁ PORTAL „ŻYCIE”: NIEBOTYCZNIE WYSOKIE ZAROBKI PROWADZĄCEJ PROGRAM „ROLNIK SZUKA ŻONY”, MARTY MANOWSKIEJ. NIEMALŻE NIKT NIE SPODZIEWAŁ SIĘ, ŻE PROWADZĄCA TYLE ZARABIA

PORTAL „ŻYCIE” PISAŁ RÓWNIEŻ O: DŁUGOTERMINOWA PROGNOZA POGODY NA ZIMĘ UCIESZY WSZYSTKICH MIŁOŚNIKÓW BIAŁYCH ŚWIĄT. ZIMA W TYM ROKU BĘDZIE ZUPEŁNIE INNA NIŻ POPRZEDNIA. JAK ZATEM BĘDZIE

JAK INFORMOWAŁ RÓWNIEŻ PORTAL „ŻYCIE”: JUSTYNA KOWALCZYK PRZEKAZAŁA SWOIM FANOM WSPANIAŁE WIEŚCI. WŁAŚNIE STANĘŁA NA ŚLUBNYM KOBIERCU. INTERNAUCI SĄ OCZAROWANI TYM, JAK WYGLĄDAŁA TAMTEGO DNIA