"Super Express" dotarł do posta na Facebooku, który jest już kolejnym, przepełnionym żalem do szpitali doniesieniem o niedopuszczalnym traktowaniu pacjentów przez placówki medyczne. Pani Grażyna obszernie i z wielkimi emocjami opisała, co spotkało jej mamę w dwóch śląskich szpitalach, w Rybniku i Wodzisławiu Śląskim.

Koszmar w dwóch śląskich szpitalach

Starsza pani, cierpiąca na Alzheimera pacjentka z rozpoznaniem zatoru płuc, 30 lipca bieżącego roku trafia do szpitala w Orzepowicach. Świadkowie, którzy byli obecni w domu w chwili zabierania pani Wandy do szpitala potwierdzają, że nie miała ona na ciele żadnych siniaków, ani odleżyn.

30 lipca 2020 - moja chora na chorobę Alzheimera Matka zostaje przetransportowana do szpitala w Orzepowicach z rozpoznaniem średniego zatoru płuc. Podczas zabierania Mamy z domu w mieszkaniu był obecny proboszcz z parafii w Niedobczycach, moja córka, sąsiadka, sąsiad, moja siostra i ja. Widzieliśmy wszyscy w jakim stanie jest Mama. Nie miała żadnych siniaków ani odleżyn.

8 sierpnia panią Wandę do domu odwozi ze szpitala transport, na jej głowie widocznę są siniaki, a pod oczami spore krwiaki. Ponad to, bliskich kobiety uderza brak kontaktu z nią, oraz bolesne odleżyny pierwszego stopnia, których na jej ciele nie było, gdy była zabierana do szpitala. Jak opisała pani Grażyna, na wypisie ze szpitala widnieje notka, że krwiaki i siniaki powstały wcześniej, w domu.

8 sierpnia Mama wraca do domu transportem - w ogóle nie ma z nią kontaktu, na głowie ma siniaki, na oczach krwiaki. Do tego odleżyny 1 stopnia. Do tego na wypisie ze szpitala ktoś napisał, że krwiaki i siniaki powstały w domu - napisała na Facebooku rybniczanka. O sprawie dowiedziała się policja. Sprawa została skierowana do prokuratury. Tymczasem stan pacjentki się pogarszał. - W piątek 14 sierpnia zamówiłam wizytę domową - Pani Doktor - uznała, że stan Matki się pogarsza i konieczny jest transport do szpitala. I tutaj zaczynają się prawdziwe problemy - 14 sierpnia Matka przetransportowana jest do szpitala w Wodzisławiu Śląskim.

W tym momencie zaczynają się dziać rzeczy tajemnicze i budzące grozę wśród bliskich pani Wandy. Po godzinie 18:00 bliscy próbowali telefonicznie dowiedzieć się, jaki jest stan pani Wandy, lecz personel polecił zadzwonić następnego dnia rano z uwagi na trwającą jeszcze diagnostykę. Gdy rodzina pacjentki zadzwoniła 15 sierpnia rano, by dowiedzieć się czegokolwiek o stanie zdrowia seniorki usłyszeli, że poprzedniego wieczoru o godzinie 19:15 została przetransportowana do domu.

Zadzwoniliśmy o godzinie 18 - poinformowano nas, że Mama jest diagnozowana i mamy zadzwonić rano. - 15 sierpnia rano dzwonimy i co? Początkowo pracownicy szpitala w Wodzisławiu Śląskim twierdzili, że Mama została dzień wcześniej przetransportowana do domu. O godzinie 19:15 - gdzie następnego dnia rano w mieszkaniu Jej dalej nie było!

Okazało się, że panią Wandę przewieziono bez informowania bliskich do szpitala zakaźnego w Raciborzu, gdyż stwierdzono u niej zakażenie koronawirusem. Córka pacjentki była w wielkim szoku, gdyż nikt nie miał żadnych objawów, a na domiar złego, pracownicy szpitala pomylili pacjentki i tę z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa odesłali do domu, by wolną od zakażenia panią Wandę wysłać na oddział zakaźny.

Od początku nie chciało nam się w to wierzyć - ja cały tydzień opiekowałam się Mamą i nie mam żadnych objawów, z kolei mój Ojciec ma wycięte pół płuca - i również nic mu się nie działo. Wyszło na to, że wypisali do domu osobę zarażoną koronawirusem o podobnym nazwisku i dacie urodzenia (to nic, że między Paniami jest 10 lat różnicy), a moją zdrową Matkę wysłali do szpitala zakaźnego.

Według opisu pani Grażyby, musiały minąć trzy dni, aby ktoś zdecydował się wykonać wymazy do testu. Obydwie pobrane próbki dały wynik negatywny, a jedynie szpital w Raciborzu w opinii pani Grażyny otoczył jej mamę dobrą opieką.


Facebook.com

Co sądzicie o tej sytuacji? Znacie podobne przypadki?

O tym się mówi: Szpital w Płocku wydał oficjalne oświadczenie w sprawie czołgającego się z bólu pacjenta. Mężczyzna zabrał głos w tej sprawie

Zerknij: Gdańsk: 240 tysięcy zniknęło z szkolnej kasy. Policjanci zatrzymali podejrzaną. Co się wydarzyło