Świat muzyki pożegnał Michaela B. Tretowa – legendarnego realizatora dźwięku i współtwórcę sukcesu zespołu ABBA. Miał 71 lat. Jego śmierć to ogromna strata dla fanów szwedzkiej grupy, ale także dla całego świata popu, którego brzmienie pomógł na zawsze odmienić.
Michael B. Tretow nie śpiewał, nie grał na instrumentach i nie występował na koncertach. Ale to właśnie on ukształtował dźwięk, w którym zakochały się miliony – od „Dancing Queen”, przez „Mamma Mia”, aż po „The Winner Takes It All”. Był architektem brzmienia ABBY. Miksował, eksperymentował, warstwował ścieżki wokalne tak, by z pozoru proste melodie zamieniały się w perfekcyjnie skrojone popowe arcydzieła.
Jego techniczna maestria i wizjonerskie podejście do realizacji dźwięku sprawiły, że albumy ABBY były o krok przed ówczesną popkulturą. To on dbał, by każdy detal był słyszalny, każdy akord miał przestrzeń, a wokale Agnethy i Fridy tworzyły dźwiękowy pejzaż, który do dziś brzmi świeżo i wzruszająco.
Członkowie zespołu opublikowali poruszające oświadczenie:
„Dla nas zawsze będziesz częścią brzmienia zespołu ABBA i nigdy nie zostaniesz zapomniany.”
To krótkie zdanie mówi wszystko o roli Tretowa – choć nie był formalnym członkiem zespołu, jego obecność była słyszalna w każdym takcie ich piosenek. Benny Andersson i Björn Ulvaeus wielokrotnie podkreślali, że bez niego ABBA nie brzmiałaby tak, jak ją dziś znamy.
Tretow był obecny przy nagrywaniu wszystkich najważniejszych albumów grupy – od „Ring Ring” po „The Visitors”. Jego styl to połączenie matematycznej precyzji z muzyczną intuicją. Był pionierem technik nagraniowych, zanim jeszcze komputerowe oprogramowanie uczyniło je powszechnymi. Jego miksy były dopracowane do granic możliwości – każda nuta miała swoje miejsce, a całość tworzyła dźwiękowy podpis ABBY.
Dla wielu fanów Tretow był tajemniczym bohaterem zza kulis. W jednym z archiwalnych wywiadów opowiadał, jak tworzył miksy do „Dancing Queen”, puszczając po kolei wszystkie ścieżki: perkusję, bas, pianino, smyczki, aż po wokale – pokazując, jak bardzo złożona była ta muzyczna konstrukcja. „Brzmienie ABBY nie było przypadkiem” – mówił wtedy z uśmiechem. „To był nasz wspólny wysiłek. I coś, co kochałem całym sercem.”
Choć od wielu lat rzadziej pojawiał się w mediach, jego wpływ pozostał niezatarte. Dla ABBY był nie tylko inżynierem, ale przyjacielem. Dla fanów – legendą, która pokazała, że dźwięk może być emocją. Jego odejście kończy ważny rozdział w historii światowej muzyki, ale nie kończy jego obecności – bo każda nuta ABBY, każde echo ich harmonii, wciąż nosi jego podpis.
Dziś w muzyce zapadła cisza. Ale dzięki pracy Michaela B. Tretowa – będzie to cisza pełna brzmień, wspomnień i wdzięczności.
Spoczywaj w pokoju, mistrzu dźwięku.
To też może cię zainteresować: Wakacje z dofinansowaniem. Sprawdź, kto może otrzymać 1200 zł na dziecko
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Premier Donald Tusk zabrał głos na temat kwoty wolnej od podatku. Kiedy uda się ją wprowadzić