Prywatny samolot typu Cessna 550 rozbił się w gęsto zaludnionej dzielnicy Murphy Canyon, położonej niedaleko lotniska Montgomery-Gibbs Executive Airport. W katastrofie zginęło wiele osób – jak dotąd służby nie potwierdziły dokładnej liczby ofiar, ale wiadomo, że większość, jeśli nie wszystkie ofiary śmiertelne, to pasażerowie maszyny.

Zastępca szefa miejscowej straży pożarnej Dan Eddy podczas porannej konferencji prasowej opisał dramatyczne sceny, jakie zastały służby ratownicze na miejscu zdarzenia. – Ulica wyglądała jak scena z filmu. Paliwo rozlało się po ulicy, kilka samochodów stanęło w ogniu, a ogień zajął też fragmenty pobliskich posesji – mówił. W wyniku katastrofy uszkodzonych zostało co najmniej kilkanaście domów, trzy ulice zostały ewakuowane.

Samolot runął w gęstej mgle, która – jak podejrzewają śledczy – mogła znacząco wpłynąć na przebieg podejścia do lądowania. Mimo że Cessna 550 jest maszyną stosunkowo niewielką, a Murphy Canyon to dzielnica niska zabudowana głównie jednorodzinnymi domami, skala zniszczeń jest poważna.

Pomimo siły eksplozji i wybuchu pożarów, które rozprzestrzeniły się błyskawicznie z powodu rozlanego paliwa lotniczego, władze poinformowały, że na ziemi prawdopodobnie nikt nie odniósł obrażeń. – To graniczy z cudem – przyznają lokalne służby. Strażacy natychmiast przystąpili do przeszukiwania okolicznych domów, aby upewnić się, że w środku nie znajdowały się osoby poszkodowane.

Okolica Murphy Canyon to miejsce zamieszkania wielu żołnierzy i ich rodzin – niskie domy, osiedla szeregowców, spokojne ulice. Tym większy był szok, gdy przed świtem mieszkańców obudziły eksplozje i ogień.

Według danych serwisu Flight Aware, monitorującego ruch lotniczy, rozbity samolot Cessna Citation II wystartował z lotniska Colonel James Jabara Field w Wichita, w stanie Kansas. Miał wylądować w San Diego o godzinie 3:47 rano czasu lokalnego. Lot przebiegał z centralnej części USA na zachodnie wybrzeże i według służb był realizowany jako prywatny rejs, choć nie wiadomo jeszcze, kto był na pokładzie.

Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) oraz Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wszczęły dochodzenie mające na celu ustalenie przyczyn wypadku. Będzie ono obejmowało analizę zapisu lotu, nagrań z wieży kontroli lotów, a także przesłuchania świadków i analizę wraku.

Choć katastrofa wydarzyła się w spokojnej dzielnicy, jej skutki będą długo odczuwalne – nie tylko przez rodziny ofiar, ale także przez lokalną społeczność, która dosłownie otarła się o śmierć. W oczekiwaniu na szczegółowe informacje i oficjalne komunikaty, mieszkańcy San Diego łączą się w żałobie, a media przypominają o podobnych wypadkach, w których mgła i niewielkie samoloty prywatne odegrały tragiczne role.

Władze apelują o powściągliwość i szacunek dla rodzin ofiar, podkreślając, że obecnie najważniejsze jest pełne i rzetelne zbadanie wszystkich okoliczności tej bolesnej katastrofy.

To też może cię zainteresować: Nie każdy o tym wie, a może uratować Twoje pomidory. Prosty składnik z kuchni, który działa cuda w ogrodzie

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Tatuaż zaskoczył wyborców. Co Karol Nawrocki nosi na klatce piersiowej