Kinga Rusin, choć zniknęła z ekranów telewizorów, wciąż pozostaje aktywną postacią publiczną, mającą wiele do powiedzenia. Ostatnio skierowała apel do rządu, a szczególnie do swojego byłego kolegi z telewizji, Szymona Hołowni. Jej słowa są mocne i nie pozostawiają wątpliwości co do głębokości przekazu.
Była dziennikarka TVN, znana z bezkompromisowego podejścia do ważnych spraw społecznych, postanowiła zabrać głos w kwestii aborcji. Skierowała swoje słowa zarówno do rządu, jak i do Szymona Hołowni, marszałka Sejmu, który zdecydowanie odmówił procedowania projektów ustaw związanych z aborcją. Hołownia, powołując się między innymi na kampanię przed wyborami samorządowymi, stał się celem krytyki Rusin, informuje Pudelek.
W swoim wpisie na Instagramie Kinga Rusin nie pozostawiła złudzeń co do swojego stanowiska. W mocnych słowach potępiła działania państwa, nazywając je "przemocą w majestacie prawa". W apelu do Szymona Hołowni zażądała "ZERO tolerancji dla przemocy wobec kobiet" oraz wezwała go do uszanowania woli Polaków wyrażonej w sondażach.
Ostra krytyka skierowana w stronę Szymona Hołowni dotyczyła także jego decyzji zamrożenia ustawy aborcyjnej, co zdaniem Rusin mogło stać się powodem dla ewentualnej klęski polityka w nadchodzących wyborach. Celebrytka zaapelowała o zaprzestanie "gry na nerwach kobiet" i ostro zaznaczyła, że nie ma zgody na przedmiotowe traktowanie kobiet czy też decydowanie o ich życiu przez mężczyzn.
Pytanie, czy Szymon Hołownia weźmie sobie do serca słowa Kingi Rusin, pozostaje otwarte. Jednak jej stanowcza postawa i publiczne wystąpienie z pewnością skłonią do refleksji nie tylko samego polityka, ale także społeczeństwo, stawiając na pierwszy plan ważne kwestie związane z prawami kobiet oraz ich bezpieczeństwem.
To też może cię zainteresować: Jarosław Kaczyński ma niezły orzech do zgryzienia. Prezes Prawa i Sprawiedliwości będzie musiał liczyć się z karą. Sytuacja nie do pozazdroszczenia
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moi rodzice powiedzieli, że nie potrzebują wnuków": chcą żyć dla siebie