Dramatyczne sceny rozegrały się wczoraj przed Zagłębiowskim Centrum Onkologii w Dąbrowie Górniczej. Nieprzytomny mężczyzna leżał na chodniku tuż przed wejściem do szpitala, a personel placówki nie udzielił mu pomocy, informuje Goniec.
Sytuację opisuje jeden ze świadków zdarzenia, który zbulwersowany brakiem reakcji ze strony medyków, zgłosił się do redakcji "Faktu". Mężczyzna opowiada, że zauważył leżącego na chodniku człowieka, gdy wychodził z pobliskiej apteki. "Pomyślałem sobie najgorsze" - mówi.
Zaniepokojeni świadkowie wezwali pomoc personelu szpitala, jednakże napotkali na obojętność i brak chęci interwencji. "Podszedłem bliżej. Chciałem się włączyć w pomoc. Jakaś kobieta klęczała przy nim, sprawdzała czy oddycha, czy jest z nim jakiś kontakt. Kolejna poszła do klinki, bo było najbliżej. Usłyszała od lekarza dyżurnego, że od takich spraw jest pogotowie. W szpitalu też nikogo to nie interesowało" - relacjonuje świadek.
Na miejscu pojawiła się karetka pogotowia, jednakże ratownicy również nie wykazali zainteresowania pomocą mężczyźnie, tłumacząc, że "jako transport sanitarny nie zajmują się tego typu sprawami". Dopiero po 25 minutach oczekiwania na miejsce zdarzenia przyjechał kolejny zespół pogotowia, który zabrał nieprzytomnego mężczyznę na SOR. Tam okazało się, że mężczyzna jest pod wpływem alkoholu.
Sytuacja budzi ogromne oburzenie i skłania do refleksji nad etyką personelu medycznego. Jak to możliwe, że w obliczu potrzebującego człowieka, tuż przed wejściem do szpitala, nie udzielono mu nawet podstawowej pomocy?
Szpital broni się, tłumacząc, że mężczyzna nie był pacjentem placówki i że w tym czasie na oddziale PAKS ratowano życie dwóm innym pacjentom. "W trakcie zdarzenia mieliśmy na oddziale PAKS dwa pilne przypadki: pacjenta z obrzękiem płuc oraz pacjenta w trakcie reanimacji. W tym czasie do PAKS-u weszła kobieta, prosząc o pomoc dla mężczyzny z atakiem padaczki, który leżał niedaleko szpitala. W związku z opisanymi na wstępie ostrymi przypadkami na oddziale, lekarze nie mogli wyjść za zgłaszającą kobietą" - informuje biuro prasowe PAKS.
Czy tłumaczenie szpitala jest wystarczające? Czy w obliczu nagłego przypadku, nawet jeśli nie jest on związany z profilem placówki, nie powinno się udzielić choćby podstawowej pomocy? Czy brak reakcji ze strony personelu nie naraża na szwank życia i zdrowia potrzebujących?
To też może cię zainteresować: Szymon Hołownia ma twardy orzech do zgryzienia. Zachodnie media prognozują polityczną przyszłość marszałka Sejmu. Czy jego kariera będzie falstartem
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Oddaliśmy synowi połowę domu, co okazało się katastrofalnym błędem": Wspólne życie stało się dla nas koszmarem