Ostatnie wydarzenia w polskim Sejmie wzbudziły wiele dyskusji i kontrowersji po hucznej imprezie, której gospodarzem był poseł Łukasz Mejza. Impreza ta, która odbyła się w hotelu sejmowym, przyciągnęła uwagę Straży Marszałkowskiej oraz części hotelowej. Co więcej, poseł przyznaje, że akompaniował na gitarze do śpiewanej piosenki o Grzegorzu Braunie, co tylko pogłębiło kontrowersje.
Wydarzenie to, które wywołało duże zamieszanie, rozpoczęło się w jednym z pokoi hotelu sejmowego i trwało do późnych godzin nocnych. Szczegóły tej imprezy zostały ujawnione, a cała Polska dowiedziała się o jej przebiegu. Impreza, zorganizowana przez młodych posłów prawicy, spotkała się z próbami uciszenia ze strony innych parlamentarzystów, a ostatecznie dopiero interwencja Straży Marszałkowskiej zakończyła jej trwanie, informuje Super Express.
Poseł Łukasz Mejza, który był jednym z głównych organizatorów i uczestników "poselskiego party", przyznał się do odpowiedzialności za "artystyczną" część imprezy. Opowiadał, że były to pozytywne emocje w towarzystwie osób, które dobrze się bawiły. Pogratulował też sobie umiejętności artystycznych, instrumentalnych i wokalnych, które zostały szeroko docenione przez uczestników imprezy.
Warto zauważyć, że ta impreza nie obyła się bez konsekwencji. Straż Marszałkowska interweniowała po otrzymaniu zgłoszenia o zaistniałym zdarzeniu, co doprowadziło do zakończenia imprezy. Poseł Mejza relacjonuje kulturalną rozmowę ze strażnikami, podkreślając jednocześnie swoją rozbawioną reakcję na sytuację.
To też może cię zainteresować: Od blasku sceny do domu opieki. Tak teraz żyje legenda lat 70. i 80.
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Po 12 latach małżeństwa rozwodzimy się z mężem": Teraz zostaję sama z dziećmi. Wszystko przez jego zdradę