Jak podaje portal "Money", na przestrzeni najbliższych kilku tygodni pod obrady ma trafić projekt ustawy o pochówku zmarłych i cmentarzach. Nowe przepisy wprowadzą instytucję koronera, a także elektroniczny akt zgonu. Co jeszcze się zmieni?
Zmiany w przepisach
Jeśli postulowane zmiany wejdą w życie, należy spodziewać się wprowadzenia elektroniczne karty zgonu, która obecnie wydawana jest w formie papierowej. Dane widniejące na karcie zgonu będą w sposób automatyczny trafiały do państwowych rejestrów.
Informatyzacja sprawi, że przedsiębiorcy pogrzebowi po otrzymaniu numeru identyfikującego, będzie miał dostęp do wszelkich potrzebnych mu danych online.
Pojawi się funkcja koronera
Nowe przepisy mają wprowadzić również instytucję koronera. Będzie on uprawniony do stwierdzania zgonu w takich przypadkach jak choćby znalezienie zwłok w miejscu publicznym. Zgodnie z założeniami, koroner musi być dostępny przez całą dobę.
Koroner będzie wzywany przez służby (np. policję), a także przez lekarzy rodzinnych, gdy ci będą mieli kłopot z określeniem przyczyny zgonu pacjenta, który zmarł w domu.
Zmiany czekają również przedsiębiorców działających w branży funeralnej. Będą musieli sprostać ściśle określonym wymaganiom. Wśród nich znajduje się konieczność posiadania specjalnego miejsca do przechowywania zwłok, które pozwoli godnie oczekiwać ciału do pochówku.
Nowelizacja przepisów wprowadzi także centralną bazę danych dotyczących cmentarzy i miejsc pochówku, do której będziemy mieli dostęp elektroniczny. Znajdziemy w nim nie tylko dane dotyczące wszystkich pochowanych na danej nekropolii osób, miejsca, w którym są pochowane i terminu, do którego dany grób jest opłacony.
Co sądzicie o planowanych zmianach?
To też może cię zainteresować: Zaskakujące słowa Krzysztofa Jackowskiego. "Gdyby Wielkanoc była dwa dni później". Czego dotyczy najnowsza przepowiednia jasnowidza
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Tomasz Komenda w ogniu krytyki. Dlaczego nie płaci alimentów na dwuletniego syna mimo milionowego odszkodowania
O tym się mówi: 6 tysięcy złotych zniknęło za jednym kliknięciem. 35-latek nie zdołał temu zapobiec