Miał być zwyczajny, spokojny poranek. Wróciłam z uczelni wcześniej, bo prowadzący odwołał wykład. Chciałam zrobić mojemu narzeczonemu niespodziankę – wpaść do niego z kawą i ciastkami, które tak lubił.
Gdy wchodziłam po schodach, kompletnie nie spodziewałam się, że za chwilę mój świat rozpadnie się na tysiące odłamków.
Przed drzwiami jego mieszkania usłyszałam głosy. A właściwie… jeden. Głos mojej mamy.
Zamarłam. Przecież powinna być w pracy.
Zanim zdążyłam zapukać, telefon mamy zadzwonił – a przez cienkie drzwi usłyszałam każde słowo.
„Tak, kochanie… byłam u lekarza. To już pewne. Jestem w ciąży.”
Świat zawirował. Moje serce stanęło.
Najpierw pomyślałam: niemożliwe, pewnie chodzi o jej nowego partnera. Ale odpowiedź Jakuba – mojego narzeczonego – rozwiała wszystkie wątpliwości.
– Wiem, Marysiu. To moje dziecko. Musimy to przemyśleć… zanim ona się dowie.
ONA.
Ja.
Odsunęłam się od drzwi jak rażona prądem. W uszach dzwoniło mi tak, że ledwo słyszałam własny oddech. Kolana ugięły się pode mną, a ja, trzymając się ściany, starałam się nie zwymiotować.
Moja mama. Czterdziestoletnia kobieta, która zawsze powtarzała, że „facetów rozgryza w pięć minut”. Mój narzeczony. Człowiek, którego kochałam od trzech lat, któremu ufałam jak nikomu.
I dziecko. Ich dziecko.
Nie wiem, jak długo stałam na klatce schodowej. Zimno cementu przenikało przez buty, ale ja byłam jak sparaliżowana. Próbowałam znaleźć w tym wszystkim jakiś cień sensu, jakiekolwiek usprawiedliwienie.
Może to pomyłka? Może źle usłyszałam? Może…
Nie. To było zbyt jasne.
Kiedy w końcu zebrałam się na odwagę, zapukałam. Otworzył Jakub – blady, spocony, z wyraźnym strachem w oczach. Mama siedziała na kanapie, trzymając dłonie na brzuchu tak, jakby już chroniła to, co ukrywała przede mną.
– Wiedziałaś, że przyjadę – powiedziałam drżącym głosem, patrząc prosto na nią. – Dlatego dzwoniłaś. Bałaś się, że cię przyłapię.
Mama zerwała się z kanapy.
– To nie tak, córeczko… ja… ja nie chciałam…
– Nie chciałaś? – przerwałam jej. – A co chciałaś, mamo? Zabrać mi narzeczonego? Zabrać mi przyszłość? Urodzić mu dziecko, kiedy ja myślałam, że to ja założę z nim rodzinę?
Jakub spróbował podejść, ale odsunęłam się gwałtownie.
– Tylko spróbuj mnie dotknąć – syknęłam. – Jedno słowo, a to ja powiem wszystkim.
Łzy paliły mnie pod powiekami, ale starałam się je powstrzymać. Nie dam im satysfakcji.
Mama wyciągnęła do mnie rękę, ale patrzyłam na nią jak na obcą. Bo nią była.
– Ja nie chciałam cię zranić… – szeptała. – To się stało… samo. Byłam samotna, zagubiona… a Jakub był taki troskliwy…
– Miał być mój – wykrztusiłam. – BYŁ mój.
Nagle poczułam, jak wszystko we mnie pęka – miłość, zaufanie, resztki szacunku. Jakbym straciła jednocześnie matkę i narzeczonego.
A oni stali patrząc, jakby to mnie mieli prawo oceniać.
Wyszłam bez słowa. Zamknęłam za sobą drzwi i nie obejrzałam się ani razu.
Mama dzwoniła. Jakub pisał. Wybaczanie, tłumaczenia, prośby…
Kasowałam wszystko.
Minęły trzy miesiące. Nie odezwałam się do nich ani razu. O niej wiem tyle, że ciąża rozwija się prawidłowo.
I wiesz, co jest najgorsze?
Że mimo całej tej zdrady… czasem budzę się w nocy i płaczę nie dlatego, że ich straciłam. Tylko dlatego, że straciłam życie, które miało być moje.
Mama będzie miała dziecko z moim narzeczonym. Ja – mam już tylko pustkę.
Taką, której nie da się zasypać niczym.
To też może cię zainteresować: Tym się teraz zajmuje Marta Kaczyńska. Od lat żyje z dala od polityki i medialnych emocji
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Shazza walczy z ciężką chorobą. Zrobiła poruszające wyznanie