Dorota Wellman, jedna z najbardziej cenionych polskich dziennikarek i współprowadząca programu „Dzień Dobry TVN”, po raz pierwszy opowiedziała publicznie o swoich problemach zdrowotnych. Jak się okazało, po przechorowaniu COVID-19 jej serce zaczęło bić w niepokojącym rytmie. Mimo długiego leczenia farmakologicznego, w końcu musiała poddać się poważnemu zabiegowi.

„Myślałam, że wszystko minęło”. Nagle pojawiły się problemy z sercem

– Zachorowałam w tym pierwszym okresie, kiedy było dużo ciężkich przypadków. Wydawało mi się, że wyszłam z tego bez szwanku. Po półtora miesiąca pojawiło się migotanie przedsionków. Nie da się nad tym zapanować – wyznała Wellman w rozmowie w „Dzień Dobry TVN”.

Dziennikarka przyznała, że przed chorobą miała „serce jak dzwon”, ale po infekcji zaczęła doświadczać gwałtownych kołatań i nierównego rytmu serca. Lekarze zdiagnozowali u niej migotanie przedsionków, czyli zaburzenie, w którym serce bije zbyt szybko i nieskoordynowanie. Ataki trwały po kilkanaście, a czasem nawet ponad 20 godzin.

Dwa lata leczenia i decyzja o zabiegu

Wellman przez dwa lata próbowała poradzić sobie z problemem za pomocą leków. Niestety, mimo farmakoterapii, arytmia powracała. – Wydawało mi się, że tabletka jest lepsza niż wszystko inne. Ale kiedy moje ataki trwały po 20-parę godzin, trafiłam na osobę, która namówiła mnie na ablację. Zwlekałam prawie dwa lata – wspominała.

W końcu zdecydowała się na ablację, nowoczesny zabieg, który pozwala usunąć ognisko powodujące nieprawidłowe przewodzenie impulsów elektrycznych w sercu.

Czym jest ablacja?

Ablacja to mało inwazyjna procedura wykonywana przez naczynia krwionośne – najczęściej przez pachwinę. Lekarz wprowadza cienką rurkę z elektrodami, które „wyłączają” wadliwy fragment serca, powodujący arytmię. W zależności od metody, tkanka jest delikatnie podgrzewana lub zamrażana, co tworzy mikroskopijną bliznę i stabilizuje rytm serca.

Zabieg trwa od 40 minut do kilku godzin, a większość pacjentów wraca do domu następnego dnia.

– To jest mało inwazyjny zabieg, odbywa się przy pełnej świadomości. Mrozi się lub podgrzewa miejsce, które źle działa. U mnie się udało – jestem nowym człowiekiem. Wróciłam do pełnej sprawności i nie mam już poczucia, że muszę słuchać swojego serca – przyznała Wellman.

Dorota Wellman wróciła do formy

Dziś dziennikarka znów jest w świetnej kondycji. Regularnie pojawia się w programach telewizyjnych, pisze felietony i inspiruje kobiety, by nie lekceważyły sygnałów wysyłanych przez organizm. Jej historia to dowód, że COVID-19 może mieć powikłania kardiologiczne, a odpowiednia diagnostyka i odwaga w podjęciu decyzji o leczeniu mogą uratować zdrowie – a czasem nawet życie.

Doświadczenie i pasja mimo przeciwności

Dorota Wellman od lat jest jedną z najbardziej lubianych osobowości telewizyjnych w Polsce. Zanim na stałe związała się z TVN, pracowała m.in. w Radiu Zet, Radiu „Solidarność” oraz w Telewizji Polskiej. Jest nie tylko dziennikarką, ale także autorką książek, felietonistką i współtwórczynią produkcji filmowych.

Jej determinacja, poczucie humoru i autentyczność sprawiają, że nawet o trudnych tematach potrafi mówić z odwagą i dystansem.

Inspiracja dla tysięcy kobiet

Szczerość Doroty Wellman spotkała się z ogromnym odzewem widzów. Jej historia stała się przestrogą, ale i motywacją do dbania o zdrowie.

To też może cię zainteresować: Robert Lewandowski wypalił do dziennikarzy. Na sali zapadła cisza

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nie do wiary, jak wygląda dziś Sława Przybylska. 94-latka wciąż w świetnej formie