Całe życie słyszałam, co ludzie mówią — o mnie, o moim mężu, o naszym domu. Zawsze powtarzałam sobie, że dopóki mam czyste sumienie, nic mnie nie złamie. Ale tym razem…tym razem nie umiem przejść obojętnie.

Bo tym razem plotki dotyczą mojej córki. Mojej jedynej, wymarzonej, wychuchanej.

Zawsze była inna. Zbyt dumna, zbyt odważna, zbyt pewna siebie jak na dziewczynę ze wsi.
Marzyła o mieście, o studiach, o życiu „po swojemu”. Nie chciała słuchać moich rad. A ja — jak każda matka — chciałam tylko, żeby była szczęśliwa.

Kiedy pierwszy raz przyprowadziła go do domu, myślałam, że to żart. Stary facet, prawie w moim wieku. Siwe włosy, ręce jak z pergaminu, spojrzenie, które nie pasowało do jej młodości.


Zaniemówiłam.


A ona patrzyła na mnie z tą swoją pewnością, której zawsze jej zazdrościłam.


— Mamo, poznaj Marka.


Tak po prostu. Jakby przedstawiała narzeczonego, a nie… kogoś, kto mógłby być jej ojcem.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. W sercu kipiało wszystko naraz — złość, wstyd, strach. A ona tylko siedziała przy nim, uśmiechnięta, trzymając go za rękę. Jakby świat dookoła przestał istnieć.

Następnego dnia już wiedziała o tym cała wieś. Nie musiałam nic mówić — wystarczyło, że ktoś ich widział razem. Na przystanku, w sklepie, w kościele. Od tej chwili nie mogłam spokojnie wyjść po chleb.

Szeptali za plecami:


„Widzieliście ją? Z tym starym?”, „Matka pewnie załamana.”, „Wstyd dla całej rodziny.”

I mieli rację. Było mi wstyd. Za nią, za siebie, za to, że nie potrafię tego zatrzymać.

Próbowałam rozmawiać. Błagałam. Krzyczałam. Ale im więcej mówiłam, tym bardziej ona się odsuwała.


— Mamo, to mój wybór. Ja go kocham.


Kocham… Jak można kochać kogoś, kto mógłby być twoim ojcem? Kogoś, kto już przeżył życie, kiedy twoje dopiero się zaczyna?

Wiedziałam, że ludzie będą gadać. Ale nie sądziłam, że będą aż tak okrutni. Jednego dnia sąsiadka nie podała mi ręki na rynku. Drugiego — ksiądz spojrzał na mnie z litością. A ja coraz częściej zamykałam się w domu, żeby nie słyszeć szeptów.

Córka przestała przychodzić. Podobno wyjechali razem — do miasta, gdzie „nikt ich nie zna”.
Zostawiła tylko krótką wiadomość: „Mamo, kiedyś zrozumiesz.”

Nie rozumiem. Nie umiem. Codziennie patrzę na jej zdjęcie i pytam siebie, co zrobiłam źle.
Czy byłam zbyt surowa? Zbyt chłodna? Czy przez to szukała ciepła tam, gdzie nigdy nie powinna?

Czasem myślę, że może faktycznie go kocha. Ale częściej myślę, że on ją sobie po prostu wziął — tak, jak mężczyźni biorą to, czego pragną. Bo kto wie, co kryje się w jego oczach, kiedy ona nie patrzy?

Wieś wciąż huczy. Ja wciąż milczę. I tylko nocami, kiedy nikt nie widzi, płaczę w poduszkę, modląc się, żeby któregoś dnia wróciła. Żeby znów była tą moją małą dziewczynką, która tuliła się do mnie i mówiła:


„Mamo, ja nigdy cię nie zawiodę.”

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Oddałam wszystko, by pomóc dzieciom": Dziś mam 80 lat i mieszkam w domu opieki, bo nikogo już nie obchodzę

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Myślałam, że w internecie znalazłam miłość na resztę życia": A trafiłam na człowieka, który zobaczył we mnie tylko łatwy cel