Naprawdę. Nie tak, jak się mówi z przyzwyczajenia. Kocham ją tak, że czasem sam się siebie boję.
Boję się, ile jestem w stanie poświęcić, żeby tylko była spokojna, żeby się nie bała, żeby się nie złościła.
Ale ostatnio coraz częściej czuję, że coś się we mnie łamie. Że miłość, która miała być światłem, staje się cieniem. Że zaczynam się bać własnego domu.
Zaczęło się niewinnie.
— Nie spotykaj się z nim tak często — powiedziała kiedyś, trochę żartem, trochę serio.
Znam go od dziecka. Mój przyjaciel. Ten, z którym przeszliśmy przez wszystko — szkołę, pierwsze prace, upadki, rozstania. Nie muszę mu nic tłumaczyć, on po prostu wie. Zawsze był obok.
Na początku myślałem, że to tylko zazdrość. Że minie. Ale nie minęło. Z czasem zaczęła kontrolować. Pytała, gdzie byłem. Z kim. Dlaczego nie odebrałem. Dlaczego on znów dzwonił.
A kiedy powiedziałem, że planujemy spotkanie, po prostu się rozpłakała.
— On cię odciąga ode mnie — powiedziała. — Nie rozumiesz? On nie chce twojego dobra.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Bo jak wytłumaczyć komuś, że można kochać żonę i jednocześnie potrzebować przyjaciela? Że te dwie rzeczy nie wykluczają się, tylko uzupełniają?
Dla niej jednak to była zdrada — emocjonalna, nielojalna, niepojęta.
Zaczęła obrażać się za każde spotkanie, każde wspomnienie, każdy śmiech, który nie był dla niej. Więc przestałem wychodzić. Przestałem odbierać telefony. Przestałem być sobą.
A on… On czekał. Dzwonił rzadziej, pisał krócej. Nie chciał się wtrącać. Pewnie czuł, że coś się dzieje. I że ja już nie mam siły walczyć.
Ostatni raz spotkaliśmy się przypadkiem — w sklepie.
Spojrzał na mnie i tylko powiedział:
— Znikasz, stary.
Uśmiechnąłem się. Nie wiedział, jak bardzo miał rację.
Wracam do domu i czuję, że chodzę po cienkiej linii. Że każde słowo może być detonatorem. Nie chcę jej ranić. Nie chcę odchodzić. Ale też nie chcę umrzeć w środku.
Czasem, w nocy, kiedy śpi, patrzę na nią i pytam siebie po cichu: Czy miłość naprawdę wymaga rezygnacji z wszystkiego, co było mną? Czy naprawdę muszę wybierać — między nią a sobą?
Kocham ją. Ale coraz częściej czuję, że ta miłość boli. Że staje się ciężarem, którego już nie uniosę. I nie wiem, jak długo jeszcze to zniosę.
To też może cię zainteresować: Nowe informacje w sprawie Mai i Wiktora. Prokuratura ujawnia szczegóły
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Jarosław Kaczyński musi stawić się w prokuraturze. Ujawniono powód wezwania