Magda była cicha, miła, kulturalna. Wszyscy ją lubili, ja też. Dbała o Pawła, potrafiła pięknie mówić o rodzinie, o wartościach, o „świętości małżeństwa”. Cieszyłam się, że ma przy sobie taką kobietę.
Ale po ślubie wszystko się zmieniło.
Nie od razu, oczywiście. Na początku – drobne rzeczy: chłód w głosie, przewracanie oczami, gdy się odzywałam. A potem coraz więcej – kontrola, nerwy, wieczne pretensje.
Zrozumiałam, że ta „spokojna dziewczyna” tylko dobrze grała swoją rolę.
Nie wiedziałam wtedy, że Paweł też nie był bez winy. Dopiero później, gdy wszystko już runęło, przyznał mi się, że zdradził Magdę.
– Raz, mamo. Raz i więcej nie chcę o tym pamiętać – powiedział, ze wstydem w oczach.
Nie broniłam go. Ale też nie potępiłam. Widziałam, że żałuje, że chciał ratować małżeństwo.
Wierzyłam, że jeśli Magda go kocha, to z czasem wybaczy. Bo ludzie różne głupoty robią w słabości.
Przestała odbierać telefony, odsuwała się. Gdy przychodziłam, patrzyła na mnie jak na intruza.
– Niech pani lepiej nie miesza się w nasze sprawy – powiedziała mi kiedyś chłodno. – Syn powinien był pomyśleć, zanim mnie upokorzył.
Wiedziałam, że cierpi. Ale wiedziałam też, że Paweł nie chciał jej skrzywdzić. Zamiast pomóc mu stanąć na nogi, zaczęła go niszczyć – krok po kroku.
Kiedy urodził się Michaś, wszyscy liczyliśmy na nowy początek. Magda zorganizowała chrzest – elegancko, z rozmachem, po swojemu. Nie pozwoliła mi się w nic wtrącać, ale ja nie protestowałam. Myślałam: Dobrze, byleby było spokojnie.
Wszystko przebiegało normalnie, dopóki w połowie przyjęcia nie wstała od stołu.
Stanęła z kieliszkiem szampana i powiedziała:
– Chciałabym coś ogłosić.
Na sali zapadła cisza.
– Mój mąż zdradził mnie, kiedy byłam w ciąży – powiedziała głośno. – A dziś udaje przykładnego ojca.
Wszyscy oniemieli. Paweł spuścił głowę. Ja czułam, jak serce wali mi w piersi.
– Magda, błagam, nie tutaj… – wyszeptałam.
– A gdzie, pani zdaniem, mam to powiedzieć? – warknęła. – Na spowiedzi?
Wylała zawartość kieliszka na stół i wyszła, zostawiając dziecko z nianią.
Paweł siedział w milczeniu, z twarzą w dłoniach. Nie bronił się, nie tłumaczył. Wiedział, że zawinił. Ale przecież zdrada to nie koniec świata. Ja wciąż wierzę, że można było to naprawić.
Niech mnie ludzie nazywają naiwną, ale ja wiem, że prawdziwe małżeństwo to nie bajka – tylko codzienna walka. A przebaczenie bywa trudniejsze niż krzyk… ale i bardziej potrzebne.
Miałam synową za przyzwoitą kobietę, ale po ślubie zrzuciła maskę. Chrzciny mojego wnuka stały się skandalem, bo wolała publicznie upokorzyć męża, zamiast spróbować zrozumieć.
Nie usprawiedliwiam zdrady – nigdy. Ale wiem, że Magda nie szukała już prawdy ani sprawiedliwości. Chciała zemsty. A zemsta, nawet jeśli słuszna, zawsze zostawia po sobie popiół.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Pojawił się znikąd i zawrócił mojej 65-letniej matce w głowie": Teraz patrzę, jak człowiek bez sumienia odbiera jej wszystko
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Dagmara z „Królowych życia” nie przyszła na pogrzeb Dżejka. W końcu przerwała milczenie