Nie chodziło o wygląd, ani o jej uśmiech – chodziło o coś w spojrzeniu. Była w nim obcość, pustka, a może zimna kalkulacja. Ona mówiła gładko, uśmiechała się do wszystkich, ale ja widziałam, że to maska.

Kiedy syn wypowiadał jej imię i nazwisko, robiło mi się niedobrze. Jakby te słowa zwiastowały nieszczęście.

Wszyscy wokół zachwycali się: „Ładna, grzeczna, dobrze wychowana.” Tylko ja czułam, że za tym kryje się coś więcej.

Syn był ślepo zakochany. Widział w niej anioła, ja – miernotę, która chce się ustawić jego kosztem. Próbowałam go ostrzec.


– Synku, ona nie jest dla ciebie – mówiłam. – Zobacz, jak na ciebie patrzy. Ty jesteś jej szansą na wygodne życie.

Ale on tylko się uśmiechał i odpowiadał jak zakochany chłopak:


– Mamo, ty jej po prostu nie rozumiesz. Ona mnie kocha.

Te słowa bolały bardziej niż cokolwiek. Bo ja rozumiałam aż za dobrze.

Każde rodzinne spotkanie było dla mnie koszmarem. Ona siedziała przy stole, udając skromną i pokorną, a ja widziałam, jak jej oczy śledzą każdy gest mojego syna. Każdy dotyk, każde spojrzenie był dla niej triumfem.

Rodzina szeptała za moimi plecami: „Czepia się. Jest zazdrosna o synową.” Ale ja wiedziałam, że to nie była zazdrość. To był strach. Strach, że mój syn zostanie jej więźniem.

Kiedy oznajmili, że się zaręczyli, coś we mnie pękło. Nie mogłam dopuścić, by stanęła z nim przed ołtarzem. Zaczęłam obserwować ją jeszcze uważniej. Zbierałam każdy szczegół, każde słowo, które mogło ją zdradzić.

I w końcu usłyszałam to, czego się bałam. Rozmawiała z koleżanką przez telefon. Śmiała się i powiedziała:


– No, dobrze się ustawiłam. On zarabia, a ja będę miała życie jak w bajce.

Te słowa były jak nóż w serce.

Pokazałam synowi, co odkryłam. Z początku nie chciał wierzyć. Krzyczał, że ją oczerniam, że wymyślam. Ale kiedy usłyszał nagranie, jego twarz pobladła. W ciszy zdjął pierścionek zaręczynowy, zgniótł go w dłoni i wyszedł z domu.

Patrzyłam za nim, a moje serce krwawiło. Wiedziałam, że roztrzaskałam jego marzenia, że być może nigdy mi tego nie wybaczy. Ale wiedziałam też, że uratowałam go przed piekłem, które ona by mu zgotowała.

Myślałam, że moja rola jako matki skończyła się, kiedy dorósł. Ale czasem instynkt matki nie pozwala milczeć.

Nie mogłam dopuścić, by mój syn wziął za żonę tę miernotę.


I choć on jeszcze długo będzie miał do mnie żal, wierzę, że kiedyś zrozumie, że zrobiłam to z miłości.

To też może cię zainteresować: Poruszający moment na pogrzebie Jacka Wójcika. Edzia nie mogła powstrzymać emocji

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Poruszające słowa na pogrzebie Jacka Wójcika. Cała kaplica zamilkła