Graham Craker – człowiek, który stał się cieniem księżnej Diany i jej synów – odszedł w wieku 77 lat. Dla księcia Williama i księcia Harry’ego to strata kogoś znacznie ważniejszego niż ochroniarz. To żegnanie ostatniego świadka ich dzieciństwa, człowieka, który był z nimi wtedy, gdy cały świat im się zawalił.

W sierpniu 1997 roku, kiedy życie Williama i Harry’ego zmieniło się na zawsze, Graham Craker przebywał z nimi w szkockim Balmoral. To on był jednym z pierwszych, którzy musieli wypowiedzieć niewyobrażalne słowa – że ich matki już nie ma. Był obok, gdy przyszła fala milczenia, a William, wyprowadzając psa, ledwie szepnął: „Dziękuję”.

Craker był z Dianą aż do końca. Stał w cieniu karawanu podczas jej pogrzebu i to właśnie jego spojrzenie zatrzymał William. To krótkie skinienie głowy – ciche, a pełne znaczenia – mówiło wszystko. Był tam. Z nimi. Z nią. Do końca.

Dla braci nie był tylko funkcjonariuszem ochrony. Był "Krakersem" – człowiekiem, który sprzątał kwiaty z maski samochodu, kiedy Harry i William nie mogli jeszcze zrozumieć skali tej narodowej żałoby. Był codziennością, był spokojem, był rutyną, która dawała poczucie bezpieczeństwa.

Harry wspomniał o nim w swojej autobiografii. Nie z obowiązku, ale z potrzeby serca. Pisał o nim ciepło i z uśmiechem. Graham był jednym z nielicznych dorosłych, do których dzieci księżnej Diany miały bezgraniczne zaufanie.

Craker odszedł w czasie, kiedy relacje Williama i Harry’ego są napięte. Być może ten wspólny smutek po stracie kogoś tak bliskiego obu braciom stanie się przestrzenią, w której uda się na nowo odnaleźć wspólny język. Może to właśnie „Krakers” stanie się ich cichym mostem ponad przepaścią nieporozumień.

To też może cię zainteresować: Ten kolor nie służy każdej kobiecie po 50-tce. Warto to wiedzieć przed kolejnym zakupem

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. „Byłaś szarą myszką i taką pozostałaś!”: Krzyczał bogacz do żony, gdy żądał rozwodu. Rok później spotkał ją w restauracji