Nie spałam po nocach. Karmiłam, tuliłam, nosiłam, kołysałam. Z miłości. Z poczucia obowiązku. Z bycia matką.

Ale on…

On coraz częściej milczał. Coraz częściej wychodził.

Coraz rzadziej patrzył mi w oczy.

— „Zatrudnijmy nianię” — powiedział któregoś dnia.
— „Żebyś miała trochę czasu dla siebie.”

Zgodziłam się. Bo rzeczywiście byłam zmęczona. Bo ufałam. Bo nie wiedziałam, że właśnie wpuściłam do domu kobietę, która miała mi odebrać wszystko.

Była młoda, uśmiechnięta, pełna energii.

Córeczka ją polubiła. On też. A ja? Ja nadal gotowałam, sprzątałam, zajmowałam się domem. Nie zauważyłam, że mój mąż zaczyna patrzeć na nią tak, jak kiedyś patrzył na mnie.

Nie chciałam widzieć. Aż zobaczyłam. Przez przypadek.

Telefon zostawiony na stole. Wiadomości. Zdjęcia. Słowa, których nie da się cofnąć.

— „Od kiedy?” — zapytałam cicho.

Milczał.

Potem spojrzał na mnie z chłodnym spokojem i powiedział:

— „Od kiedy przestałaś być kobietą, a zaczęłaś być tylko matką. Masz inne priorytety.”

Zamroziło mnie.

Nie przez zdradę. Przez to jedno zdanie, które przekreśliło wszystko.

Poświęciłam się, żeby nasze dziecko było szczęśliwe. Zrezygnowałam z siebie, by zbudować rodzinę. A on uznał to za słabość.

Za pretekst. Za powód, by mnie zdradzić. Kazałam jej odejść tego samego dnia. Jemu… też.

Nie krzyczałam. Nie płakałam. Bo w sercu, które oddaje się w całości, nie zostaje miejsce na gniew – zostaje pustka.

Dziś jesteśmy same. Ja i moja córka.

I wiem jedno: Nigdy nie pozwolę, by ktoś kiedyś powiedział jej, że miłość kończy się, gdy kobieta staje się matką.

Bo to nie ona straciła mężczyznę. To on stracił rodzinę.

To też może cię zainteresować: Noworodek znaleziony w oknie życia. Ratownicy natychmiast ruszyli z pomocą

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nieprawdopodobne sceny w Polskim Radiu. Dolewały chemikalia do napojów koleżanki. Do akcji wkroczyła Policja