Pół roku bólu, ciszy i pustki, której nic nie mogło wypełnić.

Nie było dnia, żebym nie myślała o nim.

Mój syn.

Mój jedyny syn.

Jego rzeczy wciąż były tam, gdzie je zostawił. Jego ulubiony kubek stał na kuchennej półce, a kurtka wisiała w przedpokoju, jakby miał zaraz wrócić.

Ale nie wrócił.

Nigdy już nie wróci.

Dzwonek do drzwi.

Nie spodziewałam się nikogo.

Z wahaniem otworzyłam.

Przede mną stała młoda dziewczyna.

Blada, zdenerwowana, z wielkimi, zaszklonymi oczami.

Przez chwilę nie mogłam sobie przypomnieć, kim jest.

Ale potem zauważyłam coś jeszcze.

Jej brzuch.

— Kim jesteś? — zapytałam ostrożnie.

— Nazywam się Kasia… — głos jej drżał. — Byłam dziewczyną pani syna.

Serce mi zabiło szybciej.

— Dlaczego dopiero teraz się pojawiasz?

Dziewczyna spuściła wzrok.

— Bałam się… Nie wiedziałam, czy powinnam przyjść.

— Powinnaś? — powtórzyłam. — Po co przyszłaś?

Zacisnęła dłonie na swojej sukience.

— Bo… — z trudem przełknęła ślinę. — Bo noszę jego dziecko.

Świat nagle się zatrzymał.

Poczułam, jak nogi uginają się pode mną.

Nie mogłam oddychać.

— Co ty powiedziałaś…?

— Jestem w szóstym miesiącu ciąży — szepnęła. — To dziecko pani syna.

Nie mogłam wydusić z siebie słowa.

Pół roku temu straciłam syna.

A teraz…

Stała przede mną część niego, której nigdy się nie spodziewałam.

Mój wnuk.

Jego dziecko.

Krew z jego krwi.

— Nie wiem, co robić — powiedziała dziewczyna przez łzy.

I wtedy po raz pierwszy od pół roku poczułam, że mam po co żyć.

— Wejdź, kochanie — powiedziałam cicho. — Porozmawiamy.

Bo choć mój syn nie wróci, jego dziecko będzie miało dom.

To też może cię zainteresować: Ewa Błaszczyk zabrała głos na temat córki. Mało kto się tego spodziewał

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Paulina Smaszcz stawia mocne zarzuty. Maciej Kurzajewski zabrał głos