Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w filiżankę herbaty. Telefon leżał przede mną, jego ekran wciąż podświetlony.

„Możemy porozmawiać?”

Jego wiadomość. Po tylu latach. Po tym wszystkim, co mi zrobił.

Zacisnęłam dłoń na kubku i zamknęłam oczy. Gdybym tylko mogła cofnąć czas…

Ale nie mogłam.

Kiedyś byłam jego całym światem.

Poznaliśmy się jeszcze na studiach. Młodzi, zakochani, wierzący, że razem podbijemy świat. Kiedy się pobraliśmy, myślałam, że nasza miłość przetrwa wszystko.

Byliśmy nierozłączni. Przynajmniej tak mi się wydawało.

A potem pojawiła się ona.

Zauważyłam, że coś się zmienia.

Późne powroty do domu. Chłodne spojrzenia. Unikanie rozmów.

— Jesteś przewrażliwiona — mówił, kiedy pytałam, co się dzieje.

Ale ja czułam, że kłamie.

Pewnego dnia znalazłam na jego koszuli zapach kobiecych perfum. Nie moich.

— Kto to? — zapytałam, stojąc w drzwiach sypialni.

Zawahał się tylko przez chwilę, ale wystarczyło, bym zrozumiała.

— To nie ma znaczenia — powiedział w końcu.

Dla niego może nie miało.

Dla mnie – było końcem wszystkiego.

Odszedł szybko.

Spakował walizki, powiedział, że „tak będzie lepiej” i wyszedł, nie oglądając się za siebie.

Zamieszkał z nią. Piękną, młodą, uśmiechniętą.

Zbudował z nią życie, które miało być szczęśliwsze niż nasze.

A ja?

Zostałam z pustym domem i pustką w sercu.

Ale nie umarłam.

Po miesiącach bólu, samotnych wieczorów i łez w poduszkę podniosłam się.

Zaczęłam żyć na nowo.

I wtedy, po trzech latach, odezwał się.

„Możemy porozmawiać?”

Zignorowałam wiadomość. Ale on nie przestał.

— Zrobiłem błąd — powiedział, kiedy w końcu stanął w moich drzwiach.

Nie widzieliśmy się tak długo, a jednak wciąż znałam ten wyraz twarzy.

— Ona odeszła, prawda? — zapytałam, choć już znałam odpowiedź.

Opuścił wzrok.

— Tak.

Więc jednak.

Ta, dla której mnie zostawił, okazała się nietrwała. Jego wielka miłość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

A teraz chciał wrócić.

Do mnie.

Do kobiety, którą zostawił, którą zdradził, którą zniszczył.

— Przepraszam — wyszeptał. — Powinienem był zostać z tobą.

Zaśmiałam się cicho.

Nie dlatego, że to było zabawne.

Ale dlatego, że w końcu poczułam, że to ja wygrałam.

— To dobrze, że to zrozumiałeś — powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

A potem zamknęłam drzwi.

Tym razem to ja odeszłam.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój syn ożenił się i zapomniał o mnie": Teraz, kiedy potrzebuję pomocy, nawet nie odbiera telefonu


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój syn poślubił kobietę, która mnie nienawidzi": Teraz każe mu wybierać: ona albo ja