Świece na stole powoli się dopalały, a w powietrzu unosił się zapach wina i pieczonej kaczki. Wszystko było gotowe – tak jak co roku. Nasza rocznica zawsze była czymś wyjątkowym. Czterdzieści lat razem. Czterdzieści lat wzlotów i upadków, śmiechu i łez, codziennych kłótni i wspólnych poranków.

Tym razem czułam, że jest inaczej.

Mój mąż siedział naprzeciwko mnie, sztywny, jakby nie pasował do tej chwili. Jego spojrzenie było chłodne, a w rękach nerwowo obracał kieliszek.

— Musimy porozmawiać — powiedział nagle, przerywając ciszę.

Poczułam, jak serce przyspiesza.

— Coś się stało?

Westchnął, uniósł wzrok i spojrzał na mnie tak, jakby patrzył na obcą osobę.

— Mam kogoś.

Nie od razu zrozumiałam. Słowa odbijały się echem w mojej głowie, ale nie układały się w całość.

— Masz kogoś? — powtórzyłam mechanicznie.

— Tak. Jestem z nią od roku. I chcę z nią zamieszkać.

Wszystko wokół mnie zawirowało.

Czterdzieści lat.

Czterdzieści cholernych lat.

Spojrzałam na stół, na starannie przygotowaną kolację, na kartkę z życzeniami, którą mu napisałam. Na nasze zdjęcie w ramce, które stało na komodzie.

Czy to wszystko już nic nie znaczyło?

— I mówisz mi to teraz? W naszą rocznicę?

Przez chwilę wydawało się, że nie potrafi na mnie spojrzeć.

— Wybacz — rzucił sucho.

— Wybacz?! — warknęłam, czując, jak narasta we mnie gniew. — Czterdzieści lat! Czterdzieści lat byłam twoją żoną! Myślałam, że jesteśmy rodziną!

— To się skończyło.

Te trzy słowa były jak nóż wbity prosto w serce.

— Kim ona jest?

— Nie ma to znaczenia.

Zaśmiałam się gorzko.

— Dla ciebie może nie. Ale ja muszę wiedzieć, kto mi cię zabrał.

Wstał powoli, odsunął krzesło, jakby chciał zakończyć tę rozmowę jak najszybciej.

— Nie będę cię okłamywać. Przestałem cię kochać dawno temu.

Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie pozwoliłam im spłynąć.

— Dlaczego więc czekałeś do dzisiaj?

— Bo nie chciałem rujnować ci tego dnia.

Wtedy już nie wytrzymałam.

— Nie chciałeś rujnować?! — krzyknęłam, zrzucając talerz na podłogę. Rozbił się z głośnym trzaskiem, ale on nawet nie drgnął.

Wziął płaszcz, klucze, spojrzał na mnie po raz ostatni.

— Nie utrudniaj tego.

A potem po prostu wyszedł.

Stałam w pustej kuchni, słysząc w oddali dźwięk zamykających się drzwi.

I wtedy zrozumiałam, że właśnie straciłam czterdzieści lat życia.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Żona chce umieścić moich rodziców w domu opieki i sprzedać ich mieszkanie": Nie potrafię się na to zgodzić

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Andrzej Piaseczny w ogniu krytyki. Najnowsze kontrowersje wokół "The Voice Senior"