Gdy wychodziłam za Krzysztofa, wierzyłam, że nasza miłość przetrwa wszystko. Przysięgaliśmy sobie na dobre i na złe. Nie sądziłam jednak, że złe nadejdzie tak szybko i że zostanę z nim całkiem sama.
Byliśmy małżeństwem przez trzydzieści lat. Miałam dom, rodzinę, dzieci, stabilność. Myślałam, że mamy wspólne życie, wspólne plany, wspólne wartości. A potem dowiedziałam się o jego długach.
Najpierw były to małe rzeczy – niezapłacony rachunek, list z banku, o którym „zapomniał”. Nie martwiłam się. W końcu wszyscy czasem mają gorsze momenty.
Ale potem przyszły wezwania do spłaty kredytów, o których nigdy nie wiedziałam.
„Krzysztof, co to ma znaczyć?” – zapytałam, trzymając w ręku dokumenty.
Machnął ręką, jakby to był drobiazg.
„Spokojnie, wszystko pod kontrolą.”
Nie było pod kontrolą.
Kolejne listy, kolejne telefony, kolejne niepokojące spojrzenia, gdy sprawdzał konto. A potem rozwód.
Zostawił mnie. Znalazł sobie młodszą, „nowy początek”, jak to nazwał. Zostawił mnie – i długi, które zaciągnął na nasze wspólne nazwisko.
Byłam pewna, że dzieci mnie wesprą. Przecież zawsze byłam dobrą matką, dbałam o nich, oddałam im całe serce. Nie zrobiłam nic złego.
Ale gdy usiedliśmy do rozmowy, spojrzenia, którymi mnie obdarzyli, były chłodne.
„Mamo, to twoja sprawa” – powiedziała córka.
„Przecież to ty się z nim rozwiodłaś” – dodał syn.
Jakby to była moja wina.
Jakby to ja popełniła błąd, jakby to ja zrobiła te długi.
„Ale przecież to nie ja…” – wyszeptałam.
„Nie możemy ci pomóc” – przerwała mi córka. „Mamy swoje życie.”
Mają swoje życie.
A ja?
Ja zostałam z jego długami, z pustym domem, z poczuciem niesprawiedliwości, które dławiło mnie każdego dnia.
Nie wiem, jak sobie poradzę. Nie mam już sił.
Ale jedno wiem na pewno – przez całe życie poświęcałam się dla nich. A gdy ja potrzebowałam pomocy, zostałam sama.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Brat zawsze dostawał więcej od rodziców": Teraz chce, żebym oddała mu swoją część majątku
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moja córka uważa, że nie powinnam żyć samotnie": Namawia mnie do domu opieki, ale ja się boję