Od dziecka czułam, że w naszej rodzinie wszystko było podzielone nierówno. Nie tak, jak powinno.

Brat zawsze dostawał więcej – więcej uwagi, więcej pochwał, więcej wsparcia. Rodzice nigdy tego nie przyznali, ale ja to widziałam. Jego potrzeby były zawsze ważniejsze od moich.

Gdy chciał nowy rower – dostawał go natychmiast.
Gdy ja o coś prosiłam – zawsze było „może innym razem”.

Gdy potrzebował pieniędzy na studia – tata z dumą zapłacił za jego edukację.
Gdy ja chciałam iść na kurs, mama powiedziała: „Nie możemy sobie na to pozwolić.”

Przywykłam do tego. Nigdy nie prosiłam o więcej.

A potem rodzice odeszli. I zostawili majątek, który miał być podzielony równo.

Przynajmniej tak mi się wydawało.

Brat długo milczał. Nie rozmawialiśmy o spadku, nie chciałam wywoływać konfliktu. Ale pewnego dnia zadzwonił.

„Siostra, musimy pogadać” – powiedział.

Spotkaliśmy się w kawiarni. Patrzył na mnie z napięciem, jakby szykował się na coś trudnego.

„Wiesz, że dom rodziców bardziej przydałby się mnie niż tobie” – zaczął, obracając filiżankę w dłoniach.

„Przecież mamy podzielić wszystko równo” – odparłam spokojnie, choć już czułam, że coś jest nie tak.

„Ale ty go nie potrzebujesz” – westchnął. „Masz swoje życie, swoje mieszkanie. A ja mam dzieci, kredyty, mnóstwo wydatków.”

Patrzyłam na niego w milczeniu.

„Powinnaś zrozumieć” – dodał, lekko podnosząc głos. „Zawsze miałaś mniej potrzeb. Nie jesteś materialistką. Oddanie mi swojej części nie zrobi ci różnicy.”

Nie zrobi mi różnicy?

Nie chodziło o pieniądze. Chodziło o zasadę.

„Bracie, ale dlaczego zawsze to ja mam rezygnować?” – zapytałam cicho.

Jego twarz stężała. Nie spodziewał się oporu.

„Nie zachowuj się samolubnie” – powiedział w końcu.

Samolubnie.

Przez całe życie to on dostawał więcej. A teraz, kiedy coś mi się należało, nagle to ja byłam samolubna.

Spojrzałam na niego i zrozumiałam jedno: dla niego zawsze będę tą, która powinna oddać.

Ale tym razem nie ustąpię.

„Nie” – odpowiedziałam spokojnie.

Patrzył na mnie długo, po czym wstał, rzucając tylko:

„Nie sądziłem, że jesteś tak małostkowa.”

A ja tylko uśmiechnęłam się smutno.

Bo pierwszy raz w życiu postawiłam granicę.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Moja córka uważa, że nie powinnam żyć samotnie": Namawia mnie do domu opieki, ale ja się boję

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mój syn wyrzucił mnie z domu, który kiedyś przepisałam na niego": Teraz nie mam dokąd pójść