Przez całe życie ciężko pracowałam. Lata w pracy, obowiązki domowe, wychowanie dzieci – wszystko to pochłaniało mnie bez reszty. Marzyłam o dniu, kiedy wreszcie przejdę na emeryturę i odpocznę. Żadnych poranków w biegu, żadnych terminów, żadnych obowiązków.
Wyobrażałam sobie spokojne dni – leniwe poranki z kawą, spacery po parku, może nawet podróż, na którą nigdy wcześniej nie miałam czasu.
Ale moje marzenia się nie spełniły.
Bo kiedy tylko przeszłam na emeryturę, zostałam opiekunką do wnuków.
„Mamo, masz teraz dużo wolnego czasu, mogłabyś pomóc” – powiedziała moja córka, ledwo kilka dni po tym, jak zakończyłam pracę zawodową.
„Oczywiście, że pomogę” – odpowiedziałam, nie zastanawiając się długo. Przecież to moje wnuki, przecież je kocham.
Ale nikt mnie nie zapytał, czy mam siłę.
Zaczęło się od kilku godzin dziennie. Potem całych dni. Aż w końcu opieka nad wnukami stała się moim nowym „etatowym zajęciem”.
Zamiast odpoczywać, wstaję wcześniej niż kiedyś, gotuję, odbieram dzieci ze szkoły, pilnuję lekcji. Kiedyś myślałam, że emerytura to czas dla mnie, a teraz mam wrażenie, że to czas, który oddałam innym.
Gdy raz powiedziałam córce, że jestem zmęczona, tylko westchnęła.
„Mamo, ale my nie mamy innej opcji. Przecież nie chcesz, żebyśmy płacili obcym za opiekę nad dziećmi?”
Czy naprawdę nie miałam wyboru?
Dziś siedzę w kuchni, patrząc na swój zimny kubek herbaty, którego nie miałam czasu wypić. Patrzę na stos ubrań do prania, na listę rzeczy, które „muszę” zrobić, i zastanawiam się, kiedy mój czas stanie się naprawdę mój.
Bo emerytura, o której marzyłam, nigdy nie przyszła.
To też może cię zainteresować: Telewizja Republika bez skrupułów miażdży TVN. Ostrych słów nie da się już cofnąć
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moja córka powiedziała, że się mnie wstydzi": Nie pasuję do jej nowego świata