Agnieszka była moją przyjaciółką od szkoły średniej. Przeżyłyśmy razem wszystko – pierwsze miłości, egzaminy, porażki, a nawet moje wesele. Była świadkiem mojego ślubu z Adamem, wspierała mnie w chwilach zwątpienia i była pierwszą osobą, do której dzwoniłam, kiedy coś mnie cieszyło lub martwiło. Wierzyłam, że jest dla mnie jak siostra. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogłaby mnie zdradzić.


Kiedy Adam zaczął zachowywać się inaczej, tłumaczyłam sobie, że to stres związany z pracą. Coraz częściej wracał późno do domu, unikał rozmów i wydawał się nieobecny. Kiedy pytałam, co się dzieje, odpowiadał wymijająco:


– „Nic, po prostu mam dużo na głowie.”


Starałam się nie robić z tego problemu. Próbowałam być wyrozumiała i wspierająca. Rozmawiałam o tym z Agnieszką, a ona zawsze mnie uspokajała:


– „Może naprawdę ma dużo pracy? Daj mu trochę czasu. Na pewno wszystko się ułoży.”


Jej słowa dawały mi ukojenie, ale tylko na chwilę. Z czasem Adam stał się coraz bardziej chłodny, a nasze małżeństwo zaczęło się sypać. W końcu przyszedł dzień, którego nigdy nie zapomnę.


– „Ania, musimy porozmawiać” – powiedział Adam pewnego wieczoru.


Jego głos był spokojny, ale w jego oczach widziałam coś, co przyprawiło mnie o dreszcze.


– „Nie kocham cię już. Myślę, że powinniśmy się rozstać.”


Poczułam, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Zadałam mu milion pytań, ale nie potrafił mi odpowiedzieć wprost. Powiedział tylko, że „to skomplikowane” i „nie ma sensu tego ciągnąć”.

Nasze małżeństwo zakończyło się rozwodem, a ja zostałam sama, próbując poskładać swoje życie na nowo.


Lata mijały, a ja powoli odnajdywałam spokój. Przestałam analizować, co poszło nie tak, i skupiłam się na sobie. Agnieszka wciąż była obecna w moim życiu, choć widywałyśmy się rzadziej. Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy przez przypadek usłyszałam rozmowę między nią a naszą wspólną znajomą, Martą.


Byłam w kawiarni, gdy zobaczyłam je przy sąsiednim stoliku. Nie chciałam podsłuchiwać, ale ich rozmowa przykuła moją uwagę.


– „Agnieszka, naprawdę nie żałujesz tego, co zrobiłaś Ani?” – zapytała Marta.


– „Nie chcę o tym rozmawiać. To było dawno temu. Adam i ja po prostu... to się po prostu wydarzyło” – odpowiedziała Agnieszka.


Te słowa były jak uderzenie pioruna. Moja przyjaciółka… Adam… Czy to możliwe, że to właśnie ona była powodem naszego rozwodu?


Nie mogłam tego zostawić. Kilka dni później spotkałam się z Agnieszką i spojrzałam jej prosto w oczy.


– „Agnieszka, musimy porozmawiać. Powiedz mi prawdę – czy ty i Adam… czy coś między wami było?”


Jej twarz zbladła, a oczy zdradzały wszystko, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. W końcu spuściła wzrok i westchnęła.


– „Ania, nie chciałam, żebyś dowiedziała się w ten sposób. Tak, miałam romans z Adamem. To było chwilowe, ale on wtedy zrozumiał, że nie chce być z tobą.”


Słuchałam jej, czując, jak serce mi się łamie. Moja przyjaciółka, osoba, której ufałam bezgranicznie, była powodem mojego największego bólu.


– „Dlaczego mi to zrobiłaś? Przecież byliśmy rodziną! Byłaś dla mnie jak siostra!” – wykrzyczałam przez łzy.


– „Nie wiem, Ania. To było głupie. Myślałam, że to miłość, ale to był tylko błąd. Wiem, że cię zraniłam, i przepraszam.”


Jej przeprosiny nie miały znaczenia. Nasza przyjaźń skończyła się tamtego dnia. Czułam gniew, ból i rozczarowanie, ale z czasem zrozumiałam, że muszę iść dalej. Nie mogłam pozwolić, by zdrada zniszczyła resztę mojego życia.


Dziś wiem, że miłość i zaufanie to kruche fundamenty, które mogą runąć w jednej chwili. Ale wiem też, że jestem silniejsza, niż kiedykolwiek sądziłam. Straciłam męża i przyjaciółkę, ale odzyskałam siebie. A to jest wartość, której nikt nie może mi odebrać.


To też może cię zainteresować: Nowi trenerzy w „The Voice Senior” budzą mieszane uczucia. Czy to dobra decyzja TVP


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: To przypomina początki epidemii koronawirusa. Chorych przybywa