Patrzyłam na zegar, którego wskazówki zdawały się poruszać w nieskończoność. Mój mąż, Krzysztof, spakował swoje rzeczy i odszedł tydzień temu, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Jeszcze kilka miesięcy temu byłam szczęśliwą żoną, ale teraz byłam samotna, przytłoczona problemami, które spadły na mnie jak lawina. A wszystko zaczęło się od mojej mamy.


Kilka miesięcy wcześniej mama zadzwoniła do mnie z płaczem. Diagnoza – zaawansowana choroba neurologiczna. Była przerażona, a ja wiedziałam, że nie ma nikogo, kto mógłby się nią zaopiekować. Ojciec zmarł lata temu, a jej jedynym wsparciem byłam ja. Nie zastanawiałam się długo. Krzysztof początkowo był przeciwny, ale ostatecznie zgodził się, by mama zamieszkała z nami.


– „To będzie trudne, Aniu. Ale to twoja mama, musimy jej pomóc” – powiedział, choć w jego głosie wyczułam niechęć.


Mama zamieszkała w naszym małym domu i od pierwszego dnia nasze życie zmieniło się na zawsze. Opieka nad nią wymagała poświęcenia. Były dni, kiedy musiałam wstawać w nocy, by pomóc jej wstać z łóżka. Krzysztof coraz częściej się odsuwał, spędzał wieczory w pracy, a rozmowy między nami stawały się chłodne i pełne napięcia.


Pewnego dnia, po szczególnie trudnym tygodniu, Krzysztof wybuchł.


– „To wszystko nas niszczy, Ania. Nie mamy już życia. Cały czas poświęcasz swojej matce, a ja… ja już nawet nie wiem, czy jesteśmy małżeństwem.”


– „To moja mama, Krzysiek! Nie mogę jej zostawić samej! Ona mnie potrzebuje!” – próbowałam tłumaczyć, ale widziałam, że to do niego nie dociera.


– „A ja? Czy ja się dla ciebie w ogóle liczę? Czy kiedykolwiek zadałaś sobie pytanie, czego ja potrzebuję?”


Wtedy jeszcze wierzyłam, że to tylko chwilowe. Że Krzysztof się z tym pogodzi, że zrozumie. Ale z każdym dniem oddalał się coraz bardziej. Zaczął wracać późno do domu, unikał rozmów. A potem odkryłam prawdę.


Znalazłam wiadomość w jego telefonie. „Nie mogę dłużej udawać. Potrzebuję cię. Anka już nic nie rozumie.” Pisząc to, serce mi pękało, ale musiałam wiedzieć. Kiedy konfrontowałam go z tym, nie zaprzeczył.


– „Tak, spotykam się z kimś. Ale to nie zaczęło się przez przypadek. Aniu, ty mnie odtrąciłaś. Wszystko, co robisz, kręci się wokół twojej matki.”


Te słowa były jak nóż wbity w serce. Jak mógł? Czy naprawdę tak szybko zapomniał o tym, co razem przeszliśmy?


– „Więc zamiast ze mną porozmawiać, postanowiłeś mnie zdradzić? Krzysiek, ona jest moją matką. Chorą, bezbronną. A ty odszedłeś do niej, bo nie chciałam zostawić kogoś, kto mnie potrzebuje?”


Nie odpowiedział. Patrzył na mnie, jakby chciał coś powiedzieć, ale słowa nie przychodziły. A potem, po prostu odszedł.


Dziś siedzę obok mamy, która nie rozumie, co się stało. Każdy jej uśmiech przypomina mi, dlaczego zdecydowałam się jej pomóc. Ale za każdym razem, gdy patrzę na pusty fotel Krzysztofa, czuję, że coś we mnie umarło. Moja lojalność wobec mamy zrujnowała moje małżeństwo. A jednak nie potrafię żałować swojej decyzji. Może to dlatego, że wiem, że kiedyś, gdy spojrzę w lustro będę mogła powiedzieć, że zrobiłam to, co było słuszne. Nawet jeśli ceną była samotność.

To też może cię zainteresować: Katering świąteczny Magdy Gessler kosztuje krocie. Syn restauratorki reaguje na ostrą krytykę


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Spowiedź sakramentem pokuty katolika. O czym powinien wiedzieć