Ale moje zdanie zmieniło się, gdy młodszy brat mojego męża ożenił się z Beatą. Ta dziewczyna pochodziła z bogatej rodziny. Studiowała w Londynie i była z tego bardzo dumna. Niemniej jednak jej dobre wykształcenie i koneksje nie pomogły jej w zdobyciu prestiżowej pracy.
Najwyraźniej wierzyła, że biznes jej ojca w końcu zostanie przejęty przez nią, więc nie wkładała w to zbyt wiele wysiłku. Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy Beatę, mówiła do mnie z wyższością. Interesowały ją tylko dwa punkty mojej biografii: czym zajmują się moi rodzice i gdzie studiowałam. Najwyraźniej oblałam test.
Moi rodzice pracowali jako nauczyciele w zwykłej szkole, a ja ukończyłam studia pedagogiczne w naszym mieście. W moim przypadku nie było mowy o elitarności. Jednak Beata aktywnie opowiadała o tym, jak przypadkowo poznała Eltona Johna w Londynie i dostała się na prywatne przyjęcie ze światowymi gwiazdami. Nie wiem, co przyciągnęło ją do Bartka, ale pobrali się kilka miesięcy później. Ślub został prawie w całości opłacony przez ojca panny młodej, o czym regularnie przypominała mężowi.
W ogóle nie chciałam iść na tę uroczystość, ale mój mąż nalegał, abyśmy wzięli w niej udział. Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałam bardziej udawanej zabawy. Panna młoda przytulała się, całowała i rozmawiała tylko ze swoimi rodzicami, druhnami i fotografem. Po ślubie zachowywała się tak samo.
We wszystkie święta jeździła albo do rodziców, albo do znajomych, albo zabierała ze sobą Bartka. On tylko rozkładał ręce i mówił, że nie chce się kłócić z żoną. Minęło kilka lat. Ojciec Beaty zainwestował w budowę dwóch dużych obiektów, ale jak się okazało, wpadł w ręce oszustów. W rezultacie musiał sprzedać wszystko, w tym swój biznes i nieruchomości. Został tylko z dwupiętrową rezydencją i jednym samochodem. Wtedy Laura "przypomniała sobie", że jej mąż ma krewnych.
Zaczęła częściej odwiedzać teścia i teściową. Tak się złożyło, że w tym samym czasie, gdy upadła działalność teścia Bartka, zaczęła rosnąć sprzedaż mojego męża. Zaangażował się w pozyskiwanie walcowanych wyrobów metalowych i organizowanie dostaw stali nierdzewnej za granicę.
Mój mąż zaczął spędzać więcej czasu w pracy, ale jego oczy płonęły, a ja zdałam sobie sprawę, że się spełnia. Zbliżało się święto 8 marca. Postanowiliśmy uczcić je z rodzicami. I to był pomysł Beaty. Przyniosła nawet balony i kilka bukietów kwiatów, by udekorować salon. Ostatnio ta mszyca mile mnie zaskoczyła. Nie ma już śladu po jej arogancji. Wszyscy uznaliśmy, że powiedzenie: "Pieniądze psują ludzi" najlepiej opisuje zmiany, jakie zaszły w Beacie. Z wyniosłej megalomanki zmieniła się w wesołą i prostą dziewczynę.
Przygotowywałyśmy razem sałatki na Dzień Kobiet, kroiłyśmy kiełbasę i ser, śmiałyśmy się. Wydawało mi się nawet, że jesteśmy z Beatą starymi przyjaciółkami. Zaczęła rzadziej wspominać o osiągnięciach swojego bogatego życia i coraz częściej pytała mnie, co słychać u mojego męża Piotra i co teraz robi. Bez żadnej skromności opowiadałam jej o wzroście naszych dochodów i trudnościach, które wspólnie z mężem pokonywaliśmy.
Żałuję, że nie odebrałam pytań Beaty jako zazdrości, a nie zainteresowania. Moja teściowa powiedziała mi, że była dwulicową osobą, kiedy byłyśmy w kuchni. Okazało się, że teściowa podsłuchała telefoniczną rozmowę Beaty, która postanowiła zasadzić się na mojego Piotra i uwieść go, by mieć nowe źródło utrzymania — kosztem moim i Bartka.
Dzień Kobiet skończył się dla mnie bardzo radośnie, gdyż mój mąż podarował mi nowy, czerwony samochód, "dżaguara", o którym nie miałam śmiałości marzyć. Następnego dnia jednak okazało się, że "ktoś" zostawił okropną rysę dookoła samochodu, zdzierając gwoździem lakier aż do blachy. Mąż prosił, bym nie robiła afery, więc odpuściłam tym razem...
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Przedpogrzebowa msza za Ryszarda Poznakowskiego. Słowa tej modlitwy wzruszyły wszystkich w kościele
O tym się mówi: Zenek Martyniuk nie zagra na sylwestrowym koncercie TVP. Muzyk zdradził dlaczego