Piotr odszedł trzy lata temu. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj – jego zimny wzrok, beznamiętne słowa: "Nie jestem szczęśliwy. Kocham kogoś innego." Zostawił mnie z tysiącem pytań i pustym miejscem w sercu, które tak długo próbowałam zapełnić. Kiedy wprowadzał się do niej – młodszej, piękniejszej, pełnej życia – ja płakałam w ciszy naszego domu. Zastanawiałam się, co zrobiłam źle, dlaczego nie wystarczyłam. Ale w końcu nauczyłam się żyć bez niego.


Przyszło to powoli, krok po kroku. Powrót do pracy, wieczory z przyjaciółkami, drobne radości, jak poranna kawa w samotności czy nowe książki na półce. W końcu uwierzyłam, że życie bez Piotra też ma sens. A teraz, kiedy już odnalazłam spokój, on wrócił.


Stał w progu mojego domu z wyrazem twarzy, którego nie widziałam od lat – skruszony, zagubiony, a może nawet żałosny. "Ona mnie zostawiła" – powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało. Jego nowa żona, ta sama, dla której mnie porzucił, zdecydowała, że Piotr nie jest dla niej wystarczająco dobry. Ironia losu, której nie sposób było nie zauważyć.


"Nie wiem, co teraz robić. Zrozumiałem, że ty zawsze byłaś dla mnie wszystkim. Może nie doceniłem tego wcześniej, ale... czy mogę wrócić?" – zapytał, a ja zamarłam. Czy to naprawdę była miłość? Czy może desperacka próba znalezienia stabilności po kolejnej porażce?


Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Gdzie był, kiedy nocami nie mogłam spać, rozmyślając o tym, co zrobiłam źle? Gdzie był, kiedy uczyłam się żyć na nowo, krok po kroku budując swoje życie od zera? A teraz, kiedy jego życie się rozsypało, chce znowu wejść do mojego świata, jakby nic się nie stało?


"Piotrze, dlaczego chcesz wrócić?" – zapytałam, starając się ukryć drżenie w głosie. "Bo zrozumiałem, jak bardzo mi ciebie brakuje. Nikt mnie nie zna tak, jak ty. Nikt nie kochał mnie tak, jak ty" – odpowiedział, patrząc na mnie oczami pełnymi bólu. Ale ja nie widziałam w nich miłości. Widziałam jedynie strach przed samotnością.


Tej nocy nie spałam. Przewracałam się z boku na bok, analizując każde słowo, które powiedział. Moja głowa krzyczała: "Nie rób tego! Pamiętasz, jak cię zostawił? Pamiętasz ból, który po sobie zostawił?" Ale moje serce było rozdarte. Może ludzie się zmieniają? Może naprawdę żałuje?


Następnego dnia spojrzałam na niego i powiedziałam: "Piotrze, nauczyłam się żyć bez ciebie. Nauczyłam się być szczęśliwa sama ze sobą. I nie jestem pewna, czy wracasz do mnie z miłości, czy z wygody. Ale ja zasługuję na coś więcej niż na bycie twoim planem awaryjnym."

Jego twarz wyrażała ból, a może zaskoczenie – nie wiem. Ale czułam, że zrobiłam to, co dla mnie najlepsze.


Czy było to łatwe? Nie. Czy wciąż go kochałam? Być może. Ale zrozumiałam jedno – czasem najlepszą szansą, jaką możemy dać, jest szansa na nowe życie, bez starych błędów i złamanych obietnic. Tym razem wybrałam siebie.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Teściowa obiecała nam mieszkanie dawno temu": Pewna wizyta ujawniła jej prawdziwe intencje


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Wcielił się w rolę ojca i postanowił wychować cudze dziecko": Jego dobroć była źródłem kłopotów w pracy