Wychowano mnie w przekonaniu, że mężczyzna powinien dbać o kobietę i ponosić całą odpowiedzialność finansową. Renia w pełni podzielała moje poglądy. Co więcej, dzieliło nas 13 lat różnicy wieku. Oznacza to, że w momencie naszego spotkania byłem już na swoim, a ona dopiero zaczynała swoją karierę.
Nigdy nie martwiłem się o finansową stronę rzeczy. Zobaczyłem młodą, piękną kobietę, która znała swoją wartość i zdałem sobie sprawę, że chcę ją mieć. I dbałem o nią, jak należy. Kwiaty, taksówki, restauracje, prezenty itp.
Przed ślubem ustaliliśmy, że ona może wydawać swoje pieniądze według własnego uznania, a ja ze swojej strony będę utrzymywał nas przez całe życie i oczywiście kupował jej, co tylko zechce. Nie, oczywiście, każda para może żyć tak, jak chce. Jeśli są kobiety, które chcą utrzymywać swoich mężów, a oni się na to zgadzają, to na litość boską, niech tak jest.
Jestem w pełni usatysfakcjonowany moim przypadkiem. Zaproponowałem nawet mojej żonie, żeby rzuciła pracę i była całkowicie zależna ode mnie. Ale ona nie chciała. Renia pracuje jako fotograf i modelka i uwielbia swoją pracę. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, prawie nic na tym nie zarabiała, ale teraz ma całkiem przyzwoity dochód.
"Tak, podoba mi się to, że mogę odejść w każdej chwili, a ty zawsze będziesz mnie wspierał" - powiedziała moja żona. "I to poczucie bezpieczeństwa pozwala mi się rozwijać i podejmować ryzyko. Na przykład inne dziewczyny, które nie mają męża takiego jak ty, muszą pracować dzień i noc, akceptować wszystkich klientów, wszystkie sesje, aby nie stracić zysków. A ja mogę bezpiecznie podejmować się tylko tych projektów, które mnie interesują."
I zawsze podobało mi się, że ma tę niezależność. Ogólnie rzecz biorąc, pomimo różnicy wieku, uważałem nas za bardzo harmonijną parę, podążającą w tym samym kierunku i na tej samej długości fali.
Jedyną rzeczą, co do której nie mogliśmy się zgodzić, były dzieci. Oczywiście nie jestem jeszcze stary, ale myślę o dzieciach już od pięciu lat. A Renia uważa, że to dla niej za wcześnie. Chce robić karierę, podróżować i odpoczywać. Ale myślę, że i w tej kwestii moglibyśmy dojść do kompromisu. Krótko mówiąc, wszystko układało się dobrze w naszej rodzinie, aż do pewnego momentu, który zmusił mnie do zastanowienia się i przemyślenia wszystkiego na nowo.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie stary przyjaciel i zaprosił mnie do siebie. Właśnie wyszedłem z siłowni. Siłownia jest obok mojego domu, więc chodzę tam, że tak powiem, bez niczego. To znaczy, wziąłem tylko torbę z moim strojem i telefonem. Mój portfel, dokumenty itp. były w domu. A ponieważ mój przyjaciel potrzebował mnie pilnie, nie poszedłem do domu, wsiadłem do samochodu i pojechałem do niego tak, jak byłem. Musiałem wyjechać z miasta, jego samochód się tam zepsuł, a sprowadzenie lawety zajęło dużo czasu. A on musiał pilnie pojechać na ślub córki swojego szefa, który odbywał się w wiejskim hotelu.
W każdym razie przyjechałem po niego, zawiozłem go do celu, a w drodze powrotnej zdałem sobie sprawę, że skończyła mi się benzyna. Zatrzymałem się na najbliższej stacji benzynowej i dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam przy sobie kart. Podszedłem do najbliższego kierowcy i uzgodniłem z nim, że moja żona przeleje mu pieniądze, a on zapłaci za mnie ze swojej karty. Zgodził się.
Zacząłem dzwonić do Reni. "Witaj, kochanie", powiedziałem. "Nie mam czasu na wyjaśnienia, proszę, przelej 450 złotych na numer telefonu, który podyktuję, wyjaśnię ci wszystko później." "Przepraszam?" nie zrozumiała. Powtórzyłem. "Nic ci nie przeleję!" odpowiedziała Renia. Które z nas jest mężczyzną? Dlaczego mam ci dać moje pieniądze?" I wyłączyła się. Byłem w kompletnym szoku.
Mężczyzna, z którym się umawiałem, po prostu zapłacił za benzynę i powiedział, że niczego nie potrzebuje. I nie wiem, jak zinterpretować reakcję mojej żony. Czy myślała, że to jakiś test? A może to jakaś żelazna kobieca zasada — nigdy nie dawaj pieniędzy swojemu mężczyźnie? Dlaczego ja ją utrzymuję od pięciu lat, a ona żałuje mi kilku stówek?