Kiedy Kasia skończyła szkołę, wyjechała na studia do stolicy, gdzie rodzice absolutnie nie chcieli jej puścić. Ale Kasia dobrze się uczyła, była pewna swoich umiejętności i pojechała — a los się do niej uśmiechnął. Ukończyła studia, poznała swojego przyszłego męża w stolicy i od ponad dwudziestu lat jest szczęśliwa w swoim zawodzie i małżeństwie.

Nie miałam takich talentów, więc ukończyłam szkołę szycia i dziewiarstwa i przez całe życie pracowałam w fabryce odzieży w moim rodzinnym mieście. Tam poznałam Bronka. A teraz nasza córka, Alina, ma 16 lat i w tym roku kończy szkołę. Alina uczy się na prawie same piątki i w swoich ambicjach przypomina mi Kasię w tym wieku. Pod względem siły charakteru wzoruje się na swojej ciotce, a nie na mnie i moim mężu.

Moja siostra dolała oliwy do ognia, gdy odwiedziła nas któregoś dnia. Stwierdziła, że Alina zmarnuje się tutaj i stwierdziła, że jeśli końcowe wyniki w szkole będzie miała odpowiednie, zaprasza Alinę do siebie, by mogła studiować w Warszawie.

Córka nie zawiodła i otworzyła przed sobą drzwi do wielkiej stolicy... Nie mogłam wyjść z pracy, więc mąż zawiózł Alinkę do Warszawy. Córka dzwoniła i pisała do mnie codziennie, a im lepsze były wiadomości, tym bardziej się smuciłam — zdawałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej została już przyjęta. W dniu przyjęcia na studia zarówno Kasia, jak i moja córka zadzwoniły do mnie: "No, mamo, wychowałaś dobrą córkę, gratulacje! Tylko nie płacz tam" - powiedziała mi siostra, słysząc moje szlochy. "Mamusiu, będę pisać i dzwonić codziennie! I przyjadę na ferie jesienne!" Córka obiecała.

Mąż znowu musiał się spakować na wyjazd — zabrał rzeczy córki i prezenty od nas do Warszawy. Kilka miesięcy później zadzwonił do mnie mąż siostry z pracy. Nawet złapałam się za serce — czy szwagier zadzwoniłby do mnie, gdyby wszystko było w porządku? "Patryk, cześć! Co się stało? "Czy wszyscy żyją i mają się dobrze?" zapytałam natychmiast. "Witaj, szwagierka! Tak, wszystko jest dobrze. Muszę tylko z tobą porozmawiać". "Co się stało?" Nie mogłam się uspokoić...

"Czy zamierzasz rozwiązać kwestię mieszkania swojej córki? Minęły już dwa miesiące, odkąd jest z nami. Oczywiście nie mam nic przeciwko temu, żeby z nami mieszkała, ale pokój w Warszawie kosztuje teraz co najmniej dwa tysiące miesięcznie. Kto za to zapłaci?", zapytał szwagier. "Co? Kto ci zapłaci? Myślałam, że moja córka mieszka z ciotką, a nie w hotelu!"

Byłam wściekła i rozłączyłam się. Potem wybrałam numer mojej siostry: "Kasia, cześć! Twój mąż dzwonił do mnie, prosząc o pieniądze na zakwaterowanie Aliny. Co tam się dzieje?" "Nie denerwuj się. Ale do samego końca nie wierzyłam, że Alinka się dostanie. Pochodzi z takiej wioski... Nie wystarczy, że jej tam obiecałam... Ale nie może mieszkać z nami przez pięć lat, kiedy studiuje! Wszystko kosztuje!" - odpowiedziała Kasia. Reszty nie słuchałam. Co za wiadomość! Nigdy nie wierzyłam, że stolica zmienia ludzi! Wolę płacić obcym niż tej dwójce — brać pieniądze od własnej siostrzenicy, za kogo wy się uważacie?!

Nie przegap: Kobieta o bardzo cienkich włosach udała się do stylisty. Metamorfoza oszałamia

Zerknij: Z życia wzięte. "Córka związała się z biedakiem": Teraz dostaje od niego bukiety na koszt ojca