Przez wiele lat pracowałam za granicą, odkładając każdy zarobiony grosz z myślą o przyszłości mojej córki. Chciałam, aby miała lepsze życie, niż ja miałam. Kiedy inni cieszyli się domem i rodziną, ja zrezygnowałam z własnych potrzeb, by móc odkładać na coś, co miało zapewnić jej bezpieczną przyszłość – własne mieszkanie.


W końcu nadszedł dzień, kiedy mogłam kupić mieszkanie dla mojej córki i jej męża. Byłam dumna, że mogę im dać coś, czego nigdy sama nie miałam – własny kąt, gdzie będą mogli zacząć nowe życie. Sama, niestety, nie miałam gdzie wrócić, więc zamieszkałam z nimi, wierząc, że znajdę tam swoje miejsce.


Na początku wszystko wydawało się być w porządku. Pomagałam w domu, gotowałam, sprzątałam, zajmowałam się wnukami. Cieszyłam się, że mogę być blisko rodziny, której tak długo brakowało mi za granicą. Ale z czasem zaczęłam zauważać zmiany w zachowaniu córki i jej męża. Stawali się coraz bardziej obojętni, a ich spojrzenia coraz częściej wyrażały zniecierpliwienie.


Pewnego wieczoru, po całym dniu spędzonym na sprzątaniu i gotowaniu, usiadłam na kanapie, marząc o chwili odpoczynku. W tym momencie córka weszła do pokoju z wyraźnym niezadowoleniem na twarzy.


Mamo, musimy porozmawiać – zaczęła, siadając naprzeciwko mnie.


O co chodzi, kochanie? – zapytałam z niepokojem, czując, że coś jest nie tak.


To mieszkanie jest nasze, a ty tu jesteś tylko gościem. – Jej słowa były jak cios w serce. – Wiesz, zaczyna nam być trudno mieszkać wszyscy razem. Ja i Robert potrzebujemy przestrzeni dla siebie, dla naszej rodziny.


Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. To, co mówiła, było dla mnie niewyobrażalnym bólem.


Ale… ja nie mam dokąd pójść – odpowiedziałam drżącym głosem. – Przecież kupiłam to mieszkanie, żebyście mieli gdzie mieszkać. Chciałam być blisko was, pomagać…


Rozumiem, mamo, i jesteśmy ci wdzięczni – przerwała mi córka. – Ale my naprawdę potrzebujemy naszej przestrzeni. Myślę, że powinnaś znaleźć sobie jakieś inne miejsce do życia.


Inne miejsce? – powtórzyłam cicho, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. – Ale gdzie mam pójść? Wszystko, co miałam, zainwestowałam w to mieszkanie. Nie mam żadnych oszczędności, nie mam innego domu…


Córka westchnęła, patrząc na mnie z mieszaniną współczucia i zniecierpliwienia.


Może powinnaś pomyśleć o jakimś wynajmie, albo wrócić do pracy za granicą? Jesteś jeszcze na tyle młoda, że dasz sobie radę.


Te słowa przelały czarę goryczy. Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu, ale starałam się je powstrzymać. Wstałam powoli, czując, jakby cały świat zwalił mi się na głowę.


Dobrze, zrobię, co muszę – odpowiedziałam, starając się zachować resztki godności.


Zamknęłam się w pokoju, który był jedynym miejscem, gdzie czułam się jeszcze bezpieczna.

Całą noc nie mogłam zasnąć, rozmyślając nad swoim losem. Wszystko, co miałam, poświęciłam dla córki, a teraz zostałam bez niczego. Nie miałam już domu, nie miałam oszczędności, nie miałam nawet miejsca, które mogłabym nazwać swoim.


Następnego dnia rano, z walizką w ręku, pożegnałam się z wnukami, starając się nie pokazać, jak bardzo jestem rozbita. Córka i jej mąż patrzyli na mnie z ulgą, jakbym była ciężarem, który w końcu zniknął z ich życia.


Wyszłam na ulicę, czując, że moje życie straciło sens. Całe lata pracy i poświęceń okazały się daremne. Zostałam sama, bez domu, bez rodziny, bez przyszłości.


To też może cię zainteresować: Źle dzieje się u Marcina Millera. Podczas występu w Mrągowie nie zdołał ukryć bólu


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Miejsce spoczynku Piotra Woźniaka-Staraka przeszło przemianę. Jak wygląda po pięciu latach