Nie jest tajemnicą, że zniknięcie 35-latki jest jednym z najbardziej tajemniczych zaginięć ostatnich lat w Polsce. Kobieta przepadła bez śladu, pozostawiając na wiadukcie zamknięty na klucz samochód, a co dziwniejsze, zostawiła w nim swój telefon.

Nowe teorie mogłyby wywołać poważne domysły?

Gdy zgłosiła ojcu postój spowodowany awarią samochodu, wezwana miała zostać pomoc drogowa, która nigdy nie zjawiła się w miejscu postoju Izabeli. Służby prowadzące akcję ratunkową poddały oględzinom samochód, miejsce porzucenia pojazdu i okolicę, zamykając na czas operacyjny znaczny fragment autostrady A4 w obydwu kierunkach.

Niczego jednak nie znaleziono, lecz śledczy podczas prowadzenia akcji poszukiwawczej, korzystają z pomocy psów tropiących. To właśnie one naprowadziły policję na pewne ślady, które pozwoliły mundurowym wyciągnąć konkretniejsze wnioski.

Goniec donosi, że mąż zaginionej, Tomasz Parzyszek poznał opinię i przypuszczenia policjantów, jednak nie zamierzał podzielić się nimi z opinią publiczną. Jak stwierdził, teorie powstałe w ostatnim czasie mogłyby wywołać domysły i spekulacje.

Nie chcemy siać domniemań. Policjanci coś mi zasugerowali, ale to wszystko jest interpretowane przez funkcjonariuszy z psami tropiącymi
- stwierdził wymijająco w rozmowie z mediami.

Mężczyzna apeluje jednocześnie, by ewentualni świadkowie i posiadacze nagrań z kamerki samochodowej, ujawnili śledczym potrzebne do odnalezienia Izabeli informacje. Przekazał też, jak bardzo on i osoby z jego otoczenia są zaangażowani w poszukiwanie 35-latki.

Stwierdził, że zna żonę na tyle, by mieć pewność, że nie uciekła i nie miała romansu. Co zatem stało się na wiadukcie autostrady A4 prowadzącej w stronę Wrocławia?


Nie przegap: Z życia wzięte. "Miałam 16 lat, kiedy zaszłam w ciążę": Rodzice wyrzucili mnie z domu. Po 10 latach poprosili mnie o pieniądze


Zerknij: Nie żyje wybitny polski malarz. Był znany na całym świecie