Zaniemówiłam. "Krótko mówiąc, czekam na ciebie i twojego syna" - powiedziała i rozłączyła się. Dlaczego to zrobiła? Czy opinia panny młodej została wzięta pod uwagę? Dlaczego potrzebuje "konkurencyjnej firmy" na swoim ślubie? Te i podobne pytania krążyły mi po głowie, gdy dochodziłam do siebie po tak dwuznacznym zaproszeniu.
Gdy doszłam do siebie, zadzwoniłam do siostry Mirona, Klaudii, z którą mam całkiem dobre relacje. Powiedziałam jej o zaproszeniu od jej matki i zapytałam: "Co to znaczy?" "To znaczy, że twoja matka chce przedstawić ciebie i swojego wnuka swojej rodzinie. Kiedy kiedykolwiek będzie miała szansę, aby cała jej rodzina była razem? Postanowiła więc wykorzystać ten moment."
Nie rozumiem, dlaczego musiała to zrobić. Postanowiła mnie sprawdzić? Po co? Myśli, że jestem jakąś klaczą, żeby zaglądała mi w zęby? Albo próbką wystawową w muzeum odrzuconych produktów? Po co mnie komukolwiek pokazywać? Czy ona myśli, że pobiegnę na ślub jej synowej, która w locie wyszła za mojego chłopaka?
Czy ona myśli, że oglądanie pary młodej sprawi mi jakąkolwiek przyjemność? A może mam się upokorzyć przed jej rodziną? Prawdopodobnie chce pochwalić się swoim synem, mówiąc: "Spójrz na wszystkie dziewczyny uganiające się za moim Mironem". Oczywiście ona nie dba o moje uczucia. Myron miał dziewczynę. Przede mną. Ma z nią córkę.
Wygląda na to, że tamtą przekupiła pieniędzmi, żeby zostawiła Mirona. Będę musiała porozmawiać z Klaudią. Zastanawiam się, czy ją zaprosiła? Krótko mówiąc, nie chcę brać udziału w tym całym teatrze absurdu, napisanym i wyreżyserowanym przez matkę Mirona, i nie będę. Niech się chwali synową przed rodziną. Nie chcę oglądać jej, jej syna ani ich ślubu.
O tym jest głośno: TVP w poważnych tarapatach. Były pracownik zgłosił sprawę odpowiednim organom
Nie przegap: Danuta Martyniuk odniosła się do krążących o niej plotek. Jej sympatycy mogą poczuć się zawiedzeni