Mówiąc dokładniej, moja matka zdecydowała, że chce innego, szczęśliwszego życia z młodszym mężem.
Od dzieciństwa miałam wrażenie, że kiedy moja mama zaszła w ciążę, narysowała obraz pięknej dziewczynki, którą miała urodzić. Ale nie była to śliczna istota o białej skórze, dużych niebieskich oczach i blond włosach. Urodziłam się ja. Tak jak moja babcia.
- Nie uśmiechaj się tak szeroko — powiedziała mi — z twoimi krzywymi zębami lepiej być poważnym.
- Dlaczego masz takie cienkie włosy — powiedziała z oburzeniem moja własna mama, zaplatając mi warkocze. - Nawet nie możesz się uczesać.
- Dlaczego tak źle wybrałaś nos? - marszczyła się, patrząc na mnie, jakbym poszła do sklepu i kupiła nie to, co trzeba. - Ziemniaczany nos w połowie twarzy. Jest taki brzydki!
Widać, że kompleksy, które nagromadziłam na punkcie swojego wyglądu, powstały z powodu mojej matki. Ale najważniejsze było to, że w ogóle mnie nie lubiła.
Dlatego, kiedy mama ogłosiła, że przeprowadza się do nowego męża i dla przyzwoitości zadzwoniła do mnie, zostałam z tatą. Dla niego to też była niespodzianka. Postanowiłam być dla niego wsparciem.
Chwilę później ojciec opamiętał się i również zaczął organizować swoje życie osobiste. Od czasu do czasu prosił mnie, bym nocowała u koleżanek. Byłam już dorosła i wszystko rozumiałam, więc nie obrażałam się. Zastanawiałam się, jak mogę się szybko wyprowadzić, żeby mu nie przeszkadzać. Jedyną rzeczą, która utkwiła mi w pamięci, są urodziny mojego ojca...
Tego dnia postanowiłam urządzić mu przyjęcie urodzinowe. Za zaoszczędzone pieniądze kupiłam mu balony i tort. Wróciłam do domu i wyobrażałam sobie, jak bardzo ucieszy się z niespodzianki. Ale drzwi do mieszkania były zamknięte od środka. Kiedy zapukałam, ojciec otworzył je i przez szparę, ignorując prezent, powiedział:
- Wercia, dziś gdzieś. Nie psuj mi urodzin — i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
Była jesień. Na zewnątrz robiło się coraz zimniej. Wypuszczone balony unosiły się w górę.
"Znowu poproszę przyjaciół o nocleg" - pomyślałam. Czułam się obrzydliwie i szczerze mówiąc, gdyby było lato i ciepło, spałabym na zewnątrz. Biorąc ciasto, udałam się do domu mojej przyjaciółki. "Przynajmniej nie z pustymi rękami" - westchnęłam.
Potem mój ojciec się ożenił i nie było dla mnie miejsca ani w mieszkaniu, ani w jego sercu.
Było mi ciężko...
Wszystko osiągnęłam sama. Mogłabym osiągnąć nawet więcej, gdyby nie kompleksy, które wpoiła mi w dzieciństwie matka. Zawsze uważałam, że jestem brzydka i do niczego.
Ale miałam szczęście. Spotkałam mężczyznę, który przywrócił mi miłość i wiarę w siebie i w ludzi. Od tego czasu minęło ponad 20 lat. Mam dobrą rodzinę — męża i dwójkę dzieci. Przez cały ten czas nie słyszałam o moich rodzicach.
Niedawno starsza kobieta zawołała mnie na ulicy. Szczerze mówiąc, nie poznałabym jej, gdyby nie wypowiedziała znajomych słów z dawno zapomnianym tonem pogardy:
- Wera, cześć! Wcale się nie zmieniłaś — powiedziała. - Wciąż jesteś tą samą prostą dziewczyną. Nadal nie wiesz, jak się ubrać.
- Tak, zdradziłaś mnie — kontynuowała matka. - Zostałaś z moim ojcem. Wciąż nie mogę ci wybaczyć.
- To ty wtedy odeszłaś — próbowałam się usprawiedliwić. - Miałaś dobre życie z nowym mężem?
Mama powiedziała mi, że nie wyszło. Teraz jest sama. Jej emerytura nie wystarcza. I chce poznać moją rodzinę. Jest gotowa przyjąć ode mnie pomoc, abym mogła odpokutować za moją "zdradę". Obiecałam, że porozmawiam z mężem o spotkaniu z teściową.
Ale, oczywiście, ten rok upłynął mi pod hasłem: "Pamiętać o zapomnianych krewnych". Nawet miesiąc po tym spotkaniu prawie "potknęłam się" o mojego ojca.
Jego żony też się nie sprawdziły. Zaczął robić mi wyrzuty, że się z nim nie kontaktuję, że uciekam i nie pomagam. Wyraził też chęć poznania swoich wnuków i zięcia.
Nie przegap: Michał Szpak budzi coraz większe kontrowersje. Pokazał "Boże ciała". O co chodzi