Wojtek, mój były mąż, był synem kolegi z pracy mojej mamy. Ciągle mi powtarzała, jaki jest miły, inteligentny, odnoszący sukcesy. A potem po prostu wzięła sprawy w swoje ręce i zaprosiła go do nas na kolację. Powiedziała, że ja mam już dwadzieścia pięć lat, on trzydzieści i już czas, żebyśmy oboje wzięli ślub. Chociaż nie zamierzałam wtedy wychodzić za mąż.
Wojtek spodobała mi się od pierwszego spotkania, chociaż wydawał się trochę nudny. Ponieważ w tamtym czasie z nikim się jeszcze nie spotykałam, zdecydowałam się pójść z nim na kilka randek, żeby moja mama dała mi spokój. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Ja i Wojtek wzięliśmy ślub, a dwa lata później urodziła się Ania - nasza córka.
Nie mogę powiedzieć, że Wojtek był złym człowiekiem. Niczego przy nim mi nie brakowało, opiekował się moją córką, zawsze można było na nim polegać, ale on i ja byliśmy zupełnie różnymi ludźmi pod względem charakteru. Jestem osobą pogodną i optymistyczną. Lubię spędzać czas ze znajomymi, gromadzić się w dużym gronie, odwiedzać nowe miejsca.
Wojtek jest za to domatorem. Jeśli dasz mu prawo wyboru odpoczynku, nie ma wątpliwości, że będzie wolał leżeć w domu na kanapie i oglądać telewizję. Nawet gdy jechaliśmy całą rodziną na wakacje, mój mąż spędzał w hotelu prawie całe dni, a ja z córką jeździłyśmy na wycieczki, opalałyśmy się i tak dalej.
Dzięki takiemu trybowi życia mężczyzna zaczął szybko przybierać na wadze. Nie byłam zbyt szczęśliwa, że jestem w jego pobliżu. Próbowałam go zmusić, żeby dbał o swój wygląd, ale on nie słuchał. Kiedy Ania skończyła jedenaście lat, zdecydowaliśmy się zerwać.
Mój były mąż komunikuje się z moją córką tak jak poprzednio i mamy z nim normalne relacje. Po rozwodzie poczułam się tak, jakbym po raz pierwszy od wielu lat wzięła głęboki oddech. W końcu zacząłem robić to, co chcę.
On też to poczuł. Przez kilka tygodni po tej podróży po prostu pisaliśmy SMS-y, a potem zaprosił mnie na randkę. I wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zdałam sobie sprawę, że chcę spędzić z tą osobą całe życie. Dlatego, kiedy Mateusz mi się oświadczył, od razu się zgodziłam.
Jesteśmy małżeństwem od roku i jestem absolutnie szczęśliwa. Pasujemy do siebie dosłownie we wszystkim. Lubimy te same dowcipy, razem nigdy się nie nudzimy. Mateusz ma dobre relacje z Anią.
Jedynym problemem jest to, że mama nie chce się pogodzić z obecną sytuacją. Była po prostu zła, kiedy dowiedziała się, że rozwodzę się z Wojtkiem. Ciągle powtarzała, że będę tego żałować, a każda rozmowa sprowadzała się do tego, że muszę się pogodzić z mężem.
Kiedy się rozwiedliśmy, wydawało mi się, że się uspokoiła. Jednak, jak się okazało, nie na długo. Kiedy dowiedziała się, że zaręczyłam się z Mateuszem, zaczęła mówić, że to pomyłka.
"Wymieniłaś godnego zaufania i zamożnego człowieka na nijakiego Alfonsa!" - krzyknęła matka. "Zobaczysz, za kilka miesięcy zostawi Cię bez grosza w kieszeni i ucieknie do młodszej!".
Faktycznie Mateusz zarabia znacznie mniej niż Wojtek, ale wcale mnie to nie obchodzi. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy. Jednak moja mama jest nadal niespokojna. Po raz kolejny zorganizowała „rodzinny” obiad, na który zaprosiła także Wojtka. Myślała, że po tym znów staniemy się sobie bliscy.
Wyszłam z jej domu natychmiast. Moja mama nie odzywała się do mnie przez tydzień. I nie mam pojęcia, jak jej powiedzieć, że nie wrócę do pierwszego męża. Dlaczego ona nie widzi, że teraz po raz pierwszy od wielu lat jestem szczęśliwa?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Lepiej zatrudnić nianię, niż płacić za wakacje teściowej": Teraz już to wiem
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Reżyser "Tańca z gwiazdami" szczerze o udziale Dagmary Kaźmierskiej w show. Czy żałuje, że pozwolił jej na występ
O tym się mówi: Wpadka w "Pytaniu na śniadanie". "Przepraszam, przepraszam, wypadły mi zęby", tłumaczyła się Katarzyna Burzyńska