Już jako dziecko uderzyło mnie zdanie „jesteś dziewczyną, przyszłą gospodynią domową”. Podczas gdy moi bracia mogli iść się bawić, ja musiałam wykonywać prace domowe. W soboty oni szli na podwórko, a ja pomagałam mamie w sprzątaniu. Musiała sprzątać nie tylko w swoim pokoju, ale także w pokoju moich braci.
"Urodziłam cię, bo potrzebowałam asystentki!" - mówiła moja mama. Choć zdawała się żartować, to z roku na rok ogarniały mnie co do tego coraz większe wątpliwości. Czy ona naprawdę żartuje?
Kiedy moi bracia narobili bałaganu, mama tylko westchnęła i pokręciła głową, a grzmoty i błyskawice spadały na moją głowę. Ja zawsze musiałam dbać o czystość. To było denerwujące. Bracia też mają ręce, mogą umyć talerz i wytrzeć stół, umyć buty, złożyć ubrania.
"Naucz się dbać o męża, będziesz tego potrzebować w małżeństwie" - poradziła mi moja mama.
Ja postanowiłam sobie, że nigdy nie wyjdę za mąż za mężczyznę, który byłby taki jak moi bracia czy mój ojciec. Tata też nic nie robił w domu, bo jak mówił "ma w domu dwie kobiety i nie muszę zmywać naczyń".
Założyłam rodzinę i jest w niej inaczej. Mąż pomaga mi w obowiązkach domowych, nie czeka, aż go obsłużę. Pomaga także przy dziecku. Matka tylko pokręciła głową i z wyrzutem powiedziała "ten człowiek od ciebie ucieknie".
Moi bracia znalazły kobiety, które biegają wokół nich, tak, jak biegała moja mama. Oznacza to, że bracia nic nie robią w swoich domach, tak jak nie robili tego w rodzinnym domu. Moja mama jest dumna ze swoich synowych. Jej zdaniem to są prawdziwe gospodynie domowe, nie to, co ja. Choć mama nie jest ze mnie zadowolona, ja jestem zadowolony z tego, jak wygląda moje życia rodzinne.
Mój ojciec zmarł cztery lata temu, moja mama jest na emeryturze i również nie cieszy się dobrym zdrowiem. Logiczne jest, że liczy na pomoc dzieci. Problem w tym, że mama obciąża tylko mnie, braciom nie przeszkadza. Mama dzwoni do synów tylko na pogawędkę, nie prosi o pomoc, na nic nie narzeka.
W tym samym czasie mi dokłada zadań, mojej mamy nie interesuje, jak i kiedy to robię. Nadmienię, że z mojego domu do domu mojej mamy jest trzydzieści minut jazdy, co jest problematyczne, gdy mam małe dziecko na rękach. Kiedyś mama poprosiła mnie, żebym zrobiła jej zakupy.
Zaproponowałam, że zamówię jej dostawę produktów do domu. Mama się nadąsała, powiedziała, że nic nie jest potrzebne. Zamówiłam dostawę, bo nie mogłam przyjechać, a mama nie otworzyła drzwi kurierowi.
"Powiedziałam, że nie potrzebuję niczego od obcych! Mogłaś przyjść sama!" - krzyczała do mnie mama. Ciągle stawia mi wymagania, których fizycznie nie jestem w stanie spełnić ze względu na inne obowiązki.
Kiedyś przypomniałam mamie, że oprócz mnie ma jeszcze dwójkę dzieci. Co wtedy od niej usłyszałam?
"Moi synowie nie muszą się mną opiekować, mają własne rodziny! Ty musisz" - powiedziała moja mama.
A ja nie mam rodziny? Może wy wyjaśnicie mi, gdzie tu logika? Czy bracia sami nie domyślają się, że mama potrzebuje pomocy choćby przy zakupach spożywczych?
Kusi mnie, żeby zablokować numer mamy. Myślicie, że to dobry pomysł?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Myślałam, że znalazłam właściwą osobę, ale on nadal mieszka z matką": To nie może wróżyć niczego dobrego
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Katarzyna Dowbor wyznaje całą prawdę. "To taki mężczyzna, który mnie codziennie budzi"