Natomiast dziadka zapamiętały zupełnie inaczej. Pachniał domowym tytoniem, niemytym ciałem i bimbrem. Głos dziadka był ochrypły i przerywany.
Babcia o nim nie mówiła. Ale jego dzieci i wnuki wiedziały, że był trochę oderwanym od rzeczywistości facetem, wszystko było z nim nie tak.
"Ale on pracował na kolei", powiedziałaby moja babcia, "skąd wziął swoje maniery. Tam wszyscy tacy są. Praca była naprawdę ciężka i nie można było obejść się bez mocnych, magicznych słów".
Mój dziadek i jego partner wstawali o świcie, szli wzdłuż torów kilka kilometrów, szukając jakiejkolwiek usterki. Zabierali ze sobą narzędzia, by naprawić ją na miejscu. Czasami wzywali serwisantów i blokowali przejazdy.
Pracowali w mrozie i upale, w deszczu i wietrze. Chodzili po ciemku, a zdrowie stopniowo się pogarszało. Jednak związek zawodowy regularnie oferował mojemu dziadkowi bony. Sanatoria i kliniki by pomogły, ale nie. "Czy ja nie jestem mężczyzną", wściekał się staruszek, "żeby leżeć w kurortach?"
Potem przyszła zima i dziadek był w złym stanie. Jego kolano, które kiedyś było kontuzjowane, bolało tak, jakby gryzły je psy; nie mógł nawet wygodnie leżeć. Lekarz zbadał go, spojrzał na niego surowo i kazał mu iść do sanatorium. Kazał utrwalić efekt leczenia, pić wodę i wygrzewać się, bo inaczej wszystko wróci.
Lekarz nie należał do komisji związkowej, więc dziadek posłuchał. Babcia spakowała walizkę i odprowadziła go. Spakowała wszystko, od chusteczek po zestaw do golenia. I skakała z radości: trzy tygodnie wolności! Koniec z piciem w domu, koniec ze skandalami i kłótniami.
Nikt nie pali domowych papierosów, nikt nie obwinia za zrujnowaną młodość i nikt nie wylewa zupy do szamba. Babcia smażyła placki, prażyła pestki, odwiedzała wszystkich sąsiadów i znajomych i chwaliła się, że dopięła swego.
Trzy tygodnie później babcia czekała na męża w domu, ale otrzymała tylko telegram. "Nie przyjadę, poznałam Alę, będę z nią mieszkać" - tak przeczytała. Przeczytała go jeszcze raz i pobiegła do świętych obrazków, aby podziękować. "Dziękuję", powtórzyła, "dziękuję, co za błogosławieństwo".
Natychmiast spakowała wszystkie rzeczy dziadka do walizek, wszystkie jego spodnie i koszule, które prasowała od rana do wieczora. Dziadek lubił się stroić nawet w weekendy. Włożyła tam też wszystkie dokumenty.
Były tam wszystkie jego bibeloty, wędki, nagrody. Walizki postawiła na werandzie, żeby duch byłego męża mógł się wydostać. Dziadek pojawił się dwa tygodnie później, kiedy wakacje się skończyły.
Załatwił przeniesienie w pracy, wymeldował się z domu i zniknął. Nie chciał nawet rozmawiać z babcią, ani się tłumaczyć. Ona nie oczekiwała żadnych wyjaśnień, wręcz przeciwnie, bała się, że dziadek zmieni zdanie.
Wyszedł, a babcia w pośpiechu kupiła tapetę, marząc o eleganckich ścianach na lata. Dziadek natomiast wolał prosty, bielony dom. Babcia wyszła i kupiła materiał na zasłony. Zamiast krótkich firanek, na które pozwalał dziadek, powiesiła długie, obszyte własnoręcznie na maszynie.
Gdy tylko dom wypiękniał, babcia zajęła się ogrodem. Sieczkarnią wycinała wszystkie samosiejki, przekopywała grządki i sama sadziła owoce. Truskawki, tak jak zawsze chciała. Dziadek gardził truskawkami ze względu na ich wymagającą naturę i uznawał tylko maliny: "Rosną same, niczego nie potrzebują". Babcia marzyła o wiśniach i śliwkach, a nawet odważyła się posadzić winogrona w słonecznym zakątku.
Sprawiła, że jej dom był przytulny i piękny. Wyrzuciła wyszczerbione talerze i wstawiła piękny komplet, prezent urodzinowy dla niej. Dziadek był surowy, pozwalał go dotykać tylko w święta. Do kosza poszło wszystko: zmęczona cerata z pozaginanymi brzegami i resztki mydła.
Babcia rozkwitła. Zaczęła o siebie dbać, zapominając o dziadkowym zwyczaju mycia się mydłem tylko w soboty w wannie. Widać było jej zmarszczki, włosy zaczęły ciemnieć. W domu pojawili się goście. I okazało się, że 50 lat to wcale nie starość, można lubić haftować, sprzedawać owoce na targu i śpiewać w lokalnym chórze.
Samotni mężczyźni próbowali ją poderwać, ale babcia doskonale znała sekret szczęścia: żadnego małżeństwa, żadnego konkubinatu. Miała już dla kogo piec ciasta.
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Luna ma poważny problem tuż przed sama Eurowizją. Młoda piosenkarka zmaga się z niespodziewanym przeciwnikiem. Jak ta sytuacja wpłynie na jej występ