Nie nazwałbym mojego męża Leszka maminsynkiem. Wręcz przeciwnie, jest osobą niezależną, umie podejmować wyważone decyzje, dobrze zarabia, jest odpowiedzialny. Krótko mówiąc, dorosły mężczyzna, któremu w życiu się udało. A ze swoją mamą, czyli moją teściową, ma ciepłe relacje.
Niestety ja już nie mogą powiedzieć o moich relacjach z Haliną. Powodem ochłodzenia naszych relacji stały się klucze do naszego mieszkania, które dałam teściowej. Miała doglądać lokum pod naszą nieobecność, kiedy wyjechaliśmy na tydzień do Egiptu. Przed wyjazdem dokładnie jej wszystko wyjaśniłam.
Teściowa zapewniła, że nie muszę się niczym martwić, tylko odpoczywać. Tak też zrobiłam. Niczym się nie przejmowałam. Wróciliśmy z Egiptu wypoczęci i w świetnych nastrojach. Wszystko wróciło do normy. Ja i Leszek wróciliśmy do pracy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w naszym mieszkaniu zaczęły dziać się niepokojące dziwne rzeczy.
Możecie się ze mnie śmiać, ale przez chwilę byłam pewna, że w naszym mieszkaniu pojawiły się duchy. Zauważyłam, że rzeczy pozostawione przeze mnie w jednym miejscu rankiem, wieczorem znajdowały się zupełnie gdzie indziej. Mąż też to zauważył, choć próbował racjonalnie tłumaczyć. Stwierdził, że może jesteśmy rozkojarzeni i zmęczeni.
W piątek szefowa zdecydowała, że możemy wyjść do domu nieco wcześniej. Otwieram więc drzwi i widzę na korytarzu buty mojej teściowej. Jej jesienny płaszcz przeciwdeszczowy wisi na wieszaku. Ona sama siedzi w kuchni i przegląda nasze rachunki za media.
W jednej chwili wszystko się ułożyło. To nie są duchy - po prostu teściowa nadal odwiedzała nasz dom, kiedy my byliśmy w pracy.
"Halina, co ty tu robisz?!" - zapytałam.
"Och, Natalio" - teściowa podskoczyła na krześle ze zdziwienia. - "Dlaczego jesteś dzisiaj tak wcześnie?".
"To mój dom i przychodzą do niego, kiedy chcę" - odpowiedziałam niezbyt uprzejmie. "Lepiej powiedz mi, co ty tutaj robisz?!".
"Przyszłam zobaczyć, jak sobie radzicie. I wiesz, miałabym dla ciebie kilka dobrych rad".
Po tych słowach Halina podeszła do lodówki i otwierając ją, spojrzała na mnie w głębokim zamyśleniu. Następnie poszła do salonu i tym samym spojrzeniem wskazała na drobny kurz zalegający na lampie.
"I? Co chcesz powiedzieć?" - zapytałam.
"Chcę powiedzieć, że jesteś kiepską gospodynią domową. Dlaczego nie ma zupy? Gdzie jest mięso? Co w ogóle je Twój mąż? Przykro mi, bo poślubiłaś go jako zdrowego, dobrze odżywionego mężczyznę. Jak możesz to zaprzepaszczać?".
"Myślisz, że go nie karmię? Jeśli chcesz wiedzieć, to najczęściej jadamy w restauracjach... Albo zamawiamy do domu" -powiedziałam, a teściowa tylko przewróciła oczami. "Co tym razem jest nie tak?".
"To jest bardzo drogie! Poza tym jest szkodliwe. Dlatego przyjdę w przyszłym tygodniu i zrobię wam porządne jedzenie. Zajmę się też sprzątaniem, macie tu tony kurzu".
Nawet nie wiecie, jakie oburzenie mnie ogarnęło. Dałam teściowej klucze, żeby podlewała kwiaty pod naszą nieobecność, a ona uznała, że to zaproszenie do robienia ciągłych inspekcji w naszym domu. W pierwszej chwili chciałam ją wyrzucić z domu, ale nie chciałam popsuć swoich relacji z mężem przez zachowanie jego matki.
"Daj mi klucz" - krzyknęłam.
"Co?" - wykrztusiła teściowa. "Dlaczego tak krzyczysz?".
"Jestem w domu! Chcę i krzyczę! Klucz tutaj, szybko!
"Dobra, dobra..." - Halina drżącą ręką położyła klucze do mieszkania na szafce w przedpokoju.
"I żeby to się nie powtórzyło. Spróbuj jeszcze raz przejąć kontrolę nad naszym życiem, a powiem Leszkowi. Skarci cię jeszcze bardziej niż ja".
"O nie, nie mów mu, będzie zdenerwowany...".
"Właśnie o tym mówię" - teściowa wyglądała na prawdziwie przejętą.
"Halino, żyjemy dobrze. Zarabiamy tyle, że nie musimy gotować. I to powinno ci wystarczyć!".
"Przepraszam" - powiedziała. "Nie chciałam cię urazić".
Po tych słowach wyszła, a ja poczułam rosnącą gulę w gardle. W końcu zdecydowałam się pobiec za teściową. Włożyłam jej klucz w rękę. Nie chciała go przyjąć.
"Weź. Możesz przychodzić, ale nigdy nas nie kontroluj i nie mów, jak mamy żyć" - powiedziałam.
"Zgadzam się!".
Następnego dnia znalazłem na kuchence garnek gorącego barszczu. Obok była notatka: "Powiedz Leszkowi, że sam to ugotowałaś, będzie zadowolony!".
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. „Synu, póki jeszcze nie masz dzieci, złóż pozew o rozwód": Szepnęła teściowa
Zobacz, o czym jeszcze pialiśmy w ostatnich dniach: W PRL-u w każdym domu można było znaleźć taką zastawę. Dziś miski, talerze i filiżanki z tego czasu uchodzą za antyki. Można sporo na nich zarobić