Milena zaczęła nowe życie w wieku 45 lat. To był szok dla wszystkich znajomych i bliskich, bo wszystkim się wydawało, że miała taką piękną rodzinę, męża, dwójkę dzieci, dwójkę wnucząt, a ona tak po prostu rzuciła wszystko i odeszła. Wyszła nagle, po prostu nie wróciła wieczorem z pracy.
Żaden z przyjaciół i krewnych Mileny nie poparł jej decyzji. Rodzice powiedzieli jej, żeby nawet nie pojawiała się na progu ich domu, dopóki nie wróci do rodziny, ale mimo wszystko Milena jest szczęśliwa i mówi, że po raz pierwszy od dwudziestu kilku lat naprawdę żyje.
Któregoś wieczoru, gdy dzień pracy dobiegał końca, Milena nagle uświadomiła sobie, że nie chce wracać do domu. Co ją tam czekało? Mężczyzna, który postrzega ją jako służącą, dorosły syn, który potrzebuje od niej, tylko aby zawsze była czysta koszula i coś do jedzenia, dorosła córka z wnukami, która ciągle zostawia u niej dzieci i zajmuje się swoimi sprawami.
Była już 18:30, dzień pracy dobiegł końca, a Milena siedziała spokojnie. Nie miała dokąd pójść. I wtedy do jej biura wszedł Piotrek. Pracował w tej samej firmie. Zapytał, dlaczego nie idzie do domu, a ona w przypływie szczerości stwierdziła, że nie chce wracać do domu, a nie ma gdzie się podziać.
Piotr, nieco się rumieniąc, nagle zaproponował Mili, żeby poszła do niego. Był kawalerem, ma własne mieszkanie. Piotr od dawna lubił Milenę. Wiedział jednak, że nie ma u niej szans. W końcu była mężatką.
Milena też początkowo była zawstydzona propozycją Piotra, ale potem się zgodziła. On spał w salonie, ona w osobnym pokoju. Rano, po raz pierwszy w dorosłym życiu, nie przygotowała śniadania dla kogoś, ale zostało ono przygotowane dla niej. Dla Mileny było to niemal jak cud.
W jej domu to wyglądało zupełnie inaczej. Milena wstawała wcześniej niż wszyscy. Przygotowała mężowi śniadanie i zabrała go do pracy, po czym jej mąż wstał, zjadł śniadanie, przygotował się i poszedł do pracy, na odchodnym mówiąc Milenie, że znowu omlet nie był wystarczająco przyprawiony.
Potem budził się jej syn i córka z wnukami. Wszystkich trzeba było nakarmić. Nawet nie wystarczało jej czasu przed pracą, żeby zjeść śniadanie. To na jej głowie były zakupy, sprzątanie i cały dom. Wiedziała, że wiele kobiet żyło w podobny sposób i może nie powinna była narzekać, ale ona miała tego dość. Nie chciała już tak dłużej żyć.
Kiedy jadła śniadanie z Piotrem, mężczyzna zaproponował jej wspólne mieszkanie. Powiedział, że niczego od niej nie oczekuje. Milena milczała. Wieczorem wróciła do domu, gdzie czekała ją ogromna awantura ze strony męża, syna i córki.
Następnego dnia rano, kiedy wszyscy poszli do pracy, Milena włożyła do torby kilka rzeczy i poszła do pracy z mocnym zamiarem już nigdy tu nie wracać. Kilka dni później złożyła pozew o rozwód, nie wpuszczono jej już do domu, nie pozwolono jej nawet zabrać reszty swoich rzeczy.
Kiedy poszła z Piotrem do sklepu, żeby kupić to, czego potrzebowała, czekała ją przyjemna niespodzianka... Jak zwykle poszła na wyprzedaże, a Piotr powiedział, że oszczędzanie na sobie jest bez sensu. Jej mąż nigdy nie powiedziałby czegoś podobnego, raczej narzekałby, że chce wydać tyle pieniędzy na niepotrzebne głupoty.
To nie był koniec miłych niespodzianek. Piotr nie stronił od obowiązków domowych, prał, gotował, samodzielnie sprzątał. Kiedy Milena zaproponowała mu przygotowanie śniadania do pracy, grzecznie odmówił, mówiąc, że przecież ma ręce.
Pięć miesięcy po tym, jak opuściła dom, Milena i Piotr wzięli ślub. Jednak rodzice nadal nie chcą mieć z nią kontaktu, podobnie jak inni krewni. Tylko jej córka już zaczyna podejmować próby komunikacji, bo nie ma kto się zająć jej dziećmi.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Dałam mojej mamie pieniądze na węgiel": Całą sumę przekazała mojej siostrze
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kolejne dziecko w Oknie Życia. Znamy imię oraz płeć dziecka