Mój mąż jest środkowym dzieckiem, ma na imię Karol. Rodzice pomogli najstarszemu synowi kupić mieszkanie. Teraz mieszka tam z żoną i mają dwie dziewczynki, które doprowadzają moją teściową do szału.
Najmłodszemu synowi poświęca się szczególną uwagę, niedawno skończył szkołę i z tej okazji teściowie podarowali mu jednopokojowe mieszkanie. Ale mój Karol nie dostał nic. Po ślubie poprosiliśmy rodziców mojego męża, aby pozwolili nam na początek zamieszkać w jednym z wielu ich mieszkań. Teściowie zażądali, aby ich syn płacił czynsz. Musiał płacić.
Nie trwało to jednak długo, ponieważ później teściowie znaleźli bardziej dochodowych najemców i wyrzucili nas. Dobrze, że w tym czasie udało nam się zaoszczędzić trochę pieniędzy i wziąć kredyt hipoteczny.
Kiedy urodziło się nasze dziecko, nadal spłacaliśmy kredyt hipoteczny i to był trudny czas. Nie mieliśmy nawet pieniędzy na jedzenie, więc moja mama przyjechała do nas z innego miasta, żeby nam pomóc.
Moi teściowie wiedzieli o wszystkim, ale nam nie pomogli. A o wnuka nie dbali, nawet nie przyszli na wypis ze szpitala położniczego, tylko gratulowali przez telefon.
Na święta rodzinne też nas nie zapraszali Aż pewnego dnia przyszła do nas teściowa. Cała we łzach dowiedziała się, że teść znalazł sobie młodą kochankę i wyrzuca ją z domu. Najstarszy syn nie chciał jej wpuścić, mówiąc, że ma już dwoje dzieci, najmłodszy syn miał burzliwe życie osobiste, więc przyszła prosić nas o przygarnięcie pod dach.
Odmówiłam. Nie przejmuję się potępieniem ze strony krewnych, bo kiedy przez te wszystkie lata przechodziliśmy z Karolem ciężkie chwile, teściowie nigdy nam nie pomogli, więc niczego od nas nie dostaną.
O tym pisaliśmy niedawno: Z życia wzięte. "Rodzice mojego męża chcą nam pomóc w spłacie kredytu hipotecznego": W zamian musimy przekazać im mieszkanie