Wszystko, co nasi krewni podarowali nam na ślub, nagle znalazło się pod jego ścisłą ochroną. Tak, zgadza się, pod jego ochroną. Kwota podarowana nam przez rodzinę i przyjaciół była wystarczająca, aby pojechać nad morze lub kupić coś przydatnego do domu, ale gdy tylko zaczęłam mówić o wydaniu przynajmniej części pieniędzy, natychmiast napotkałam zaciekły opór.
Mieszkaliśmy razem przez jakiś czas przed ślubem, ale potem nie mogłam rozpoznać prawdziwego charakteru mojego przyszłego męża. Wydaje mi się, że pogorszył się, gdy zaczęły się kłopoty w pracy. Firma, w której pracował Dominik, przeżywała ciężkie chwile.
Najpierw obniżono pensje pracowników, a potem zaczęto mówić o przyszłych zwolnieniach. Na szczęście ostatecznie nas to nie dotknęło. Jednak w domu mój mąż nadal wprowadzał reżim całkowitych oszczędności, a te oszczędności często były skierowane tylko na mnie.
Mogłam wydawać pieniądze według własnego uznania tylko w skrajnych przypadkach. W końcu ten stan rzeczy doprowadził mnie do wściekłości.
- Dominik, nie sądzisz, że ja też mam prawo zarządzać naszymi pieniędzmi? - Po raz pierwszy w życiu podniosłam głos na męża i nie żałowałam tego.
- Kto ci powiedział, że nie masz takiego prawa? - Mój mąż spojrzał na mnie uważnie swoimi ciemnozielonymi oczami.
- Ale kontrolujesz dosłownie każdy grosz, który wydaję! - Poczułam gniew wzbierający w mojej duszy.
- Nie ma potrzeby przesadzać! Zamiast obwiniać mnie o to, że cię nie rozumiem, powinnaś nauczyć się wydawać pieniądze bardziej ekonomicznie!
- Bardziej ekonomicznie? Co masz na myśli? Co takiego kupiłam, że ucierpiał nasz rodzinny budżet? - Chciałam rozstrzygnąć tę kwestię raz na zawsze.
- Być może nic nie kupiłaś, ale twoje podpowiedzi dotyczące prezentów stały się nawykiem! Widzisz, nie ma sensu dawać prezentów, które kosztują dwieście, a nawet trzysta złotych! Ceny idą w górę jak szalone. A co jeśli zostanę zwolniony? Pomyślałaś o tym?
Nie kontynuowałam tej kłótni, ale pozostawiła we mnie nieprzyjemny posmak. Wstyd mi było patrzeć, jak moje przyjaciółki chwalą się prezentami od swoich mężów. Co czułam w tamtej chwili? Zazdrość! Tak, to była prawdziwa zazdrość.
W głębi serca marzyłam, że Dominik się opamięta i wszystko ułoży się po naszej myśli, ale nie. Mój mąż nie zamierzał zmienić swojego zachowania. A nasza rodzina była w tym samym trybie oszczędności, co wcześniej.
Kolejną przyczyną awantury była zepsuta pralka. W głębi serca nawet się z tego cieszyłam. W końcu to powód do nowego zakupu!
- Wreszcie pozbędziemy się tego rupiecia, pomyślałam.
Kiedy zaczęłam mówić o zakupie, mój mąż nawet mnie nie słuchał. Powiedział, że taniej będzie naprawić starą.
- Ogólnie rzecz biorąc, kobiety same robią pranie. Rzeczy są czystsze, a to oszczędza pieniądze — dodał z powagą Dominik.
Nie mogłam już tego znieść i powiedziałam mu wszystko, co o nim myślę i jego skąpstwie. W końcu postawiłam mu ultimatum: albo zmieni swoje zachowanie, albo się rozwiedziemy.
- Nie będziesz mi dyktowała warunków! - Odpowiedział mój mąż i wyszedł do drugiego pokoju.
Nie żartowałam na temat rozwodu. Tak, wielu powie, że to moja wina, że za niego wyszłam. Wielu będzie się zastanawiać, gdzie były moje oczy w tamtym momencie. Ale kiedy się poznaliśmy, mój mąż nie był taki. Tak, nie robił wielkich gestów, ale nie był też skąpcem.
Wszystko zaczęło się po tym, jak miał problemy w pracy. Nie zdawał sobie sprawy, że nawet jeśli zostanie zwolniony, światło w tej firmie nie zgaśnie. Jeśli chcesz, zawsze możesz znaleźć coś odpowiedniego.
Nie wiem, co robić dalej. Jedno wiem na pewno: nie mogę tak dalej żyć. Moja nieskończona cierpliwość się wyczerpała.
O tym pisaliśmy ostatnio: Przerażające wieści o Iwonie Mazurkiewicz i Gerardzie Makoszu. Czy para się rozwodzi