Zawsze marzyła mi się rodzina, jaką miała moja koleżanka z klasy. Miała rodzeństwo i zawsze miała się z kim bawić. Zawsze było u nich wesoło. Uwielbiałam ich odwiedzać. Kiedy wracałam od nich do domu, zawsze prosiłam rodziców o siostrę lub brata. Nigdy się nie zgodzili.
Za to ja dobrze zaplanowałam swoją przyszłość i rodzinę. Obiecałam sobie, że będę miała dużo dzieci i będę je kochać najbardziej na świecie. Niestety nie wzięłam pod uwagę tego, że mój mąż może nie chcieć mieć tak dużej rodziny.
Mój mąż chciał mieć jedno lub maksymalnie dwoje dzieci, a nie jak planowałam sześcioro lub ośmioro. Uznał, że taką gromadkę będzie nam bardzo trudno utrzymać i lepiej mieć mniej dzieci, ale móc im zapewnić byt.
Ciągle rysował przede mną wizję ciężkiego życia przy szóstce dzieci, ale ja miałam gdzieś to, co mówił. Dla mnie liczyło się tylko spełnienie marzenia o gromadce dzieci. Po urodzeniu pierwszej córki praktycznie od razu zaszłam w kolejną ciążę. I tak po dwóch latach od ślubu byliśmy rodzicami dwójki dzieci.
Mój mąż nie był tym zachwycony. Jego zdaniem małżonkowie powinni po ślubie mieć 5 lat tylko dla siebie, a nie od razu decydować się na dzieci. Kiedy nasze dzieci miały 4 i 3 lata, zapragnęłam kolejnego maleństwa. Mój mąż nie chciał o tym słyszeć.
Już pracował na dwa etaty, żeby nas utrzymać. Ja jednak zaszłam w ciąże. Wszyscy stanęli po mojej stronie, oczywiście oprócz męża, który po cichu liczył, że dziecko się nie urodzi. Rodzice i krewni obiecali pomoc, również tę finansową, ale po urodzeniu dziecka wszyscy zniknęli. Nawet rodzice dawali nam coraz mniej pieniędzy, uznając, że jesteśmy dorośli i wiedzieliśmy, w co się pakujemy.
Szybko zmieniłam zdanie co do dużej rodziny. Mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu, dzieci miały swój pokój, ale i tak się ciągle o coś kłóciły. Do tego pieniędzy starczało nam na podstawowe rzeczy i to nie zawsze.
Już nie chciałam zachodzić więcej w ciążę. Nawet zaczęłam przyjmować tabletki antykoncepcyjne. Niestety nie dawały one 100-procentowej pewności i po raz czwarty zaszłam w ciążę. Mój mąż zdecydował się wyjechać za granicę. Uznał, że nie tylko potrzeba nam więcej pieniędzy, ale i jemu trochę spokoju. Przyjeżdżał raz na cztery miesiące.
Zmieniliśmy mieszkanie na większe, dzięki czemu dzieci miały więcej potrzebnej przestrzeni. Nawet nie przeszkadzało mi to, że męża nie ma w domu. Po ostatniej z jego wizyt znów zaszłam w ciążę. Mąż nie ucieszył się na wieść o 5 dziecku. Powiedział, że nie będzie wracał do domu i będzie przysyłał mi znacznie mniej pieniędzy.
Chciał mi dać tym do zrozumienia, jak trudno jest utrzymać tak liczne potomstwo. Nie rozumiałam go. Przecież pieniądze nie są najważniejszą rzeczą w życiu. Liczą się dzieci! Nie wiedziałam, dlaczego mój mąż tak się zachowuje, przecież 11 lat temu cieszył się, że urodzi się nasze pierwsze dziecko.
Już sama nie wiem, jak poprawić relacje z mężem. On już w ogóle do nas nie przyjeżdża, wysyła tylko pieniądze.
Co byście mi doradzili?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Po ślubie zamieszkałam z teściami. Była to najgorsza decyzja, jaką można było podjąć
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Sandra Kubicka i Baron podzielili się bardzo radosnymi wieściami. Fani pary nie posiadają się ze szczęścia. Zakochani pochwalili się w social mediach
O tym się mówi: Sylwia Peretti napisała o pierwszych świętach bez swojego ukochanego syna. "Tak bardzo Wam nie życzę ciemności, w której obecnie się znajduję"