Kiedy moja córka i zięć borykali się z problemami mieszkaniowymi, teściowa mojej córki od razu powiedziała, że nie zamierza brać młodych do siebie, choć mieszkają w dużym domu. Nie chcieli im też pomóc finansowo w zakupie swojego mieszkania. Zlitowaliśmy się nad dziećmi i sprzedaliśmy nasze duże mieszkanie, żeby kupić dwa mniejsze. Jedno dla nas, drugie dla córki.
Żal nam było sprzedawać nasz dom, ale jakie mieliśmy wyjście? Dla nas najważniejsze było szczęście naszych dzieci. Kupiliśmy im nie tylko mieszkanie, ale pomogliśmy im się urządzić. Teściowie nie dali na ten cel złamanego grosza.
Pomagam córce, jak mogę. Opiekuję się wnukami wspólnie z moim mężem. Kiedy moja córka siedzi w domu z młodszym dzieckiem, ja lub mój mąż odwozimy i odbieramy starszą wnuczkę ze szkoły i odrabiamy z nią lekcje. Aktywnie bierzemy udział w jej zachowaniu. Niestety i w tym przypadku teściowie córki nie widzą potrzeby zaangażowania się w pomoc.
Od początku w niczym nie pomagali. Nie dali ani grosza na ślub, bo stwierdzili, że nie wiedzą, czy dzieci nie rozwiodą się za pół roku. Po co inwestować?! Jak tak można?
Ostatnio zięć coraz częściej mówi nam, że powinniśmy pomóc im w zakupie większego lokum, bo jest im coraz ciaśniej. Powiedziałam mu, że skoro sam tyle nie zarabia, niech poprosi swoich rodziców o pomoc. Mają wielki dom, może będą w stanie im trochę dopomóc. Powiedział, że nigdy ich o nic nie poprosi. Zabronił mi też prosić jego rodziców o cokolwiek.
Nie rozumiem go. Nie chce prosić rodziców o pomoc, ale od nas wziąłby wszystko, nawet jeśli nie chcielibyśmy mu nic dać. Nie rozumiem teściów mojej córki. Co to za rodzice, którzy na pierwszym miejscu stawiają siebie, a nie swoje dziecko?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Syn zapytał mnie, dlaczego zdecydowałam się urodzić go tak późno
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Rozstanie Waldemara i Ewy z programu "Rolnik szuka żony" wciąż budzi sporo emocji. Rolnik uderzył w mamę Ewy. Co dokładnie powiedział