Prowadzimy z mężem własną działalność gospodarczą. Wspólnie wychowujemy naszego 10-letniego syna, który ma 10 lat. Michałek nie jest w stanie się samodzielnie poruszać, dlatego jeździ na wózku inwalidzkim. Lekarze dają mu szansę na powrót do zdrowia, potrzebuje stałej opieki.
Niestety ja i mój mąż pracujemy i nie zawsze możemy być przy nim. Dlatego zdecydowaliśmy się zatrudnić nianię dla naszego synka, od ponad miesiąca szukaliśmy odpowiedniej kandydatki, ale żadna nie była dla nas odpowiednia.
Mieszkamy w dwupiętrowym domu. Staramy się, żeby był zawsze utrzymany w czystości, dlatego szukaliśmy osoby, która pomogłaby nie tylko przy naszym synku, ale także zarządzała domem. Przez jakiś czas pomagała nam krewna, która opiekowała się Michałkiem, gdy nas pochłaniały zobowiązania zawodowe.
Któregoś razu wracając z pracy, na przystanku niedaleko domu zastaliśmy starszą kobietę. Na zewnątrz panowała zamieć śnieżna, a biedna kobieta siedziała na zimnie. Postanowiliśmy zapytać, czy na kogoś czeka. Wiedzieliśmy, że autobusy już nie kursowały.
Seniorka podzieliła się z nami smutną historią. Okazało się, że własna córka wyrzuciła ją z domu, a jej syn mieszka za granicą i nic nie może dla niej zrobić.
- Nie oczekuję już niczego, po prostu siedzę i myślę, czym sobie zasłużyłam na taką postawę moich dzieci – powiedziała kobieta.
Spojrzeliśmy z mężem na siebie i w milczeniu zdecydowaliśmy, że zabierzemy ze sobą nieznajomą. Nie umiem powiedzieć dlaczego, ale z jakiegoś powodu wzbudziła w nas zaufanie od pierwszego wejrzenia.
- Zapraszamy Cię do naszego domu, mamy w domu dużo miejsca, a właśnie szukamy niani dla naszego synka, który jest inwalidą i potrzebuje opieki. Jeśli będziesz chciała, możesz nam pomóc – powiedziałam.
Nina się zgodziła. Byłam zaskoczona tym, jak kobieta szybko podbiła serce naszego Michałka. Znaleźli wspólny język i świetnie się dogadywali. Daliśmy jej własny pokój i płaciliśmy jej miesięczną pensję za opiekę nad synem i prace domowe. Babcia Nina w ciągu roku stała się pełnoprawnym członkiem naszej rodziny, a Michałek ją wprost uwielbiał.
Byliśmy mile zaskoczeni, gdy nasz synek stanął na nogi, a to wszystko dzięki babci Ninie, która codziennie z nim ćwiczyła, motywowała go. Od naszego pierwszego spotkania minęły dwa lata. Dzieci Babci Niny przychodziły do nas kilka razy i przepraszały swoją mamę. Wybaczyła im, ale nie chciała wracać, powiedziała, że teraz to my jesteśmy jej rodziną.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Synowa zasugerowała, że skoro nie możemy się sobą zająć, powinniśmy iść do domu opieki. Żadne z naszych dzieci się nami nie zajmie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niepokojące informacje o Lechu Wałęsie obiegły media. Były prezydent trafił do szpitala. Wiadomo, co mu dolega
O tym się mówi: Duchowny zabrał głos w sprawie opłatków sprzedawanych w supermarkecie. Co miał do powiedzenia