Bardzo szybko musiałam nauczyć się gotować, bo oboje moi rodzice pracowali. Przydało mi się to kiedy wyszłam za mąż. Starałam się rozpieszczać męża, przygotowując mu różne przysmaki. Domagał się ode mnie dwóch dań każdego dnia, kompotu i deseru.
Przez pierwszy rok naszego rodzinnego życia nie miał żadnych zastrzeżeń do tego, co przygotowała. Och, mógłbym jeść to samo dwa dni z rzędu, najważniejsze, że było jedzenie. Potem zaczął zamawiać, jak w restauracji, to, co miałam gotować.
Dla mnie wędliny to danie świąteczne, to on chciał je jeść codziennie. Jeśli chodzi o mnie, wystarczyła mi owsianka i sałatka. Moje śniadanie to kawa z kanapkami, lunch zwykle jadłam w pracy.
Praca sprawiała, że codzienne gotowanie stało się dla mnie ciężarem. Tym bardziej że nagle w każdym daniu znajdował jakieś mankamenty. A to było za dużo soli, a to za mało. Innym razem nie spodobało mu się to, że w zupie pływa liść laurowy. Mówił, że coś jest rozgotowane, innym razem znów niedogotowane.
Pewnego dnia trafiłam do szpitala, w którym spędziłam dwa tygodnie. Mój mąż się bardzo tym zmartwił. Zaczął o mnie dbać. Nawet dla mnie gotował, bo nie chciał, żebym jadła szpitalne jedzenie. Jego zmiana nie trwała długo.
Kiedy po powrocie ze szpitala zdecydowałam korzystać z cateringu, mojemu mężowi stanowczo się to nie spodobało.
"Jak to? Nie będziesz nic gotować?" - zapytał.
"Jeszcze nie czuję się w pełni sił. Na razie będę zamawiać jedzenie" - oświadczyłam.
"Przecież dwa tygodnie leżałaś w szpitalu! Nie zdążyłaś odpocząć?" - stwierdził.
"Byłam chora, a nie odpoczywałam!".
"Chcę zjeść normalne jedzenie! Masz iść teraz coś ugotować!".
"Nie. Nie czuję się dobrze i nie zamierzam gotować. Zaraz przywiozą catering".
Obrażony Maks wyszedł z domu, nie mówiąc mi nawet, dokąd idzie.
Mieli wpaść do nas rodzice. Zdecydowałam więc, że zamówię jeszcze ciasto. Dwie godziny później pojawił się Maks z pudełkami wypełnionymi jedzeniem.
"Po co to wszystko kupiłeś? Przecież mówiłam ci, że zamówiłam catering!".
"I nic nie kupiłem. To wszystko przygotowała moja mama. Nikt nie wyjdzie z mojego domu głodny".
Niestety to była jedna z wielu kłótni, jakie stoczyliśmy o jedzenie. W końcu zdecydowaliśmy, że nie możemy już dłużej być razem. To są różnice nie do przejścia!
To też może cię zainteresować:Z życia wzięte. Moja teściowa nie rozumie, dlaczego po rozwodzie nie chcę opiekować się babcią byłego męża
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Rolą Bohuna w filmie "Ogniem i mieczem" podbił serca milionów Polek. Tak dziś wygląda Aleksander Domagarow
O tym się mówi: Serce Ady się zatrzymało. Kiedy lekarze walczyli o jej życie, ona przeszła na drugą stronę. Czego kobieta tam doświadczyła