Kiedy spojrzałam na siebie w lustrze, prawie się rozpłakałam. Widziała w swoim odbiciu bardzo zmęczoną kobietę, która już dawno zapomniała, czym jest odpoczynek i zdrowy sen. Jak tu spać, skoro wszystkie obowiązki domowe spadły na moje barki. Kilka lat temu moja córka wyszła za mąż i urodziła cudowną córkę. Ona i jej zięć zdecydowali się na początku zamieszkać ze mną i mężem.
Ani ja, ani mój Mikołaj nie byliśmy przeciwni. Nie wiedziałam, że dość szybko tego pożałuję. Marika nie zamierzała nawet zajmować się dzieckiem ani domem. To ja gotowałam, sprzątałam i opiekowałam się dzieckiem. Udawało mi się to wszystko ogarnąć dzięki pomocy męża. Niestety Mikołaj zmarł 2 lata temu.
Był to dla mnie ogromny cios. Bardzo mocno go kochałam. Był bardzo dobrym i życzliwym człowiekiem. Teraz nie było już nikogo, kto by mi współczuł, nikogo, kto mógłby mi pomóc.
Miałam nadzieję, że kiedy wnuczka będzie starsza, Marika pośle ją do przedszkola, a sama pójdzie do pracy. Choć wystarczały im pieniądze zarabiane przez zięcia, to i tak na mnie spadał obowiązek wyżywienia całej rodziny z własnej kieszeni.
Niestety nie wszystko poszło zgodnie z moimi oczekiwaniami. Moja córka zaszła w drugą ciążę, więc o jakiejkolwiek pracy nie było mowy. Kiedy urodziła się moja druga wnuczka, miałam jeszcze więcej pracy. Zupełnie zapomniałam, czym jest gorący posiłek, ciepła kawa, zdrowy sen i wypoczynek.
Marika żyła jak pączek w maśle. Podczas gdy jej mąż był w pracy, a ja zajmowałam się domem i dziećmi, ona odpoczywała spokojnie, przeglądając na sofie kolejny magazyn o modzie. Jakby tego było mało, moja schorowana matka zachorowała i musiałam zająć się jeszcze nią. Dojazdy na wieś wykańczały mnie.
"Może rzuć wszystko w tym mieście i przeprowadź się do mnie" zaproponowała mama.
"Byłbym szczęśliwy, mamo, ale jak Marika poradzi sobie beze mnie. To moja wina, że wyrosła na taką leniwą i samolubną osobę, teraz jako matka muszę zapłacić za swoje błędy" odpowiedziałam.
"Zapomniałam ci powiedzieć, że Roman wrócił. Jego matka zmarła, zdecydował się zająć domem. Przenosi się tu" powiedziała mama z tajemniczym uśmiechem.
"Dobrze" - powiedziałam, mając nadzieję, że uda mi się ukryć emocje, jakie wzbudziła we mnie ta wiadomość.
"Pytał o ciebie. Chciałby się z tobą zobaczyć"
Roman był moją pierwszą miłością. Nie zwracał na mnie uwagi, ciągle otoczony wianuszkiem dziewczyn. Słyszałam tylko, że był dwukrotnie żonaty, ale za każdym razem się rozwodził. Potem wyjechał za granicę, a ja o nim zapomniałam.
Wieczorem, kiedy byłam u mojej mamy, Roman ją odwiedził.
"Och, Natalko, jesteś tak piękna, taka, jaką cię zapamiętałem" powiedział.
"Pamiętasz mnie?" zapytałam zaskoczona. "Piękna. Daj spokój. Nie jesteśmy już młodzi, a czas nikogo nie oszczędza" dodałam.
Tego wieczoru długo rozmawialiśmy na podwórzu przy filiżance pysznej herbaty ziołowej. Opowiedział mi, że nie układało mu się w miłości, choć ma dobre relacje z byłymi żonami. Pierwsza żona go zdradziła, z drugą rozstali się w przyjaźni, bo uznali, że to nie to. Przyznał, że ma syna z pierwszego małżeństwa, ale chłopak pracuje we Włoszech, więc nie widuje go często.
"Jakie było twoje życie?" zapytał mnie Roman.
Dałam się ponieść. Pewnie dlatego, że od dawna nikt nie interesował się moimi sprawami. Opowiedziałam mu wszystko o tym, jak trudne jest dla mnie życie, jak wykorzystuje mnie własna córka.
"Tkwię w ślepym zaułku, rozumiesz? Ona nie chce nic robić, a mi kończą się już siły na to wszystko" powiedziałam.
"Jesteś tam jak jakiś Kopciuszek. Nie martw się, coś wymyślę" zapewnił. "Nie zostawię cię w kłopotach".
Następnego ranka Roman odwiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do mieszkania na herbatę, ale odmówił, pomagając jedynie wnieść ciężkie torby na górę. Mariki nie interesowało nic poza tym, kim był mężczyzna, z którym przyszłam. Odpowiedziałem, że to sąsiad babci i pośpieszyłem z zamknięciem tematu.
Roman nie okłamał mnie, gdy obiecał, że wymyśli plan. Zamarłam, gdy mi go przedstawił. Plan był prosty: wychodzę za niego za mąż, a on zabiera mnie do siebie. Na początku się roześmiałam, ale potem przyłapałam się na tym, że poważnie o tym myślę. Roman nie był mi obojętny. Jak to mówią, stara miłość nie rdzewiej.
Do tego miałabym dwa kroki do mamy i mogłabym się nią opiekować. W ciągu tygodnia podjęłam decyzję. Po cichu spakowałam wszystkie swoje rzeczy. Następnego ranka Roman zadzwonił do drzwi.
Pewnym krokiem, jak do własnego domu, wszedł do mojego pokoju i zaczął demonstracyjnie wynosić moje walizki z mieszkania. Marika zerwała się z kanapy na nogi.
"Mamo, co się dzieje? Kto to jest?" krzyknęła.
"Wychodzę za mąż. Ciesz się razem ze mną" odpowiedziałam spokojnie.
"Co ty mówisz? Czy już całkowicie zwariowałaś? Czy pomyślałaś o swoich wnuczkach?" pytała.
"Myślałam! I przypomniałam sobie, że moje wnuki mają matkę, która sama może się nimi zaopiekować".
"Jeśli teraz wyjdziesz za drzwi tego mieszkania, nigdy więcej ich nie zobaczysz!" krzyknęła Marika.
Przez chwilę się wahałam, ale miarka się przebrała. Nie będę już dłużej tolerować zachowania mojej córki. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam do samochodu i zaczęłam płakać.
Roman uspokajał mnie i powiedział, że Marika groziła mi tylko dlatego, że bała się odpowiedzialności, jaka ją czeka. Nie minął nawet tydzień wspólnego życia z mężem, kiedy znów poczułam, że żyję.
Spałam, jadłam, odpoczywałam – wyglądałam, jakby ubyło mi lat. Roman traktował mnie jak królową, pomagał też mojej mamie. Oczywiście w głębi duszy bardzo martwiłam się o moją córkę i wnuki, ale już po miesiącu na progu mojego domu pojawił się zięć. Powiedział, że dziewczynki bardzo za mną tęsknią, a Marika niestety nadal jest zła.
Nie wiem, czy kiedyś się z nią pogodzimy? Teraz w weekendy odwiedzają mnie tylko jej dzieci i mąż. Już mi to nie przeszkadza. Wreszcie pomyślałam o sobie.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięta. Teściowa celowo zniszczyła moje urodziny. "Po co miałam gotować w domu, skoro wiedziałam, że u was będzie uczta"
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Daria została matką w wieku 13 lat. Ojcem dziecka miał być jej 10-letni kolega. Jak potoczyły się losy młodej matki
O tym się mówi: Jan Holoubek wyreżyserował film poświęcony Tomaszowie Komendzie. "Żałuję, że ta historia nie ma szczęśliwego finału"