Jak przypomina portal "Pomponik", Justyna Kowalczyk-Tekieli doświadczyła w tym roku ogromnej tragedii. W trakcie zdobywania jednego z alpejskich czterotysięczników zmarł jej mąż, Kacper Tekieli. Ostatnio wdowa po alpiniście wspomniała jedną z ich wspólnych wypraw. Zdobyła się przy tym na dość zaskakujące wyznanie. Poznajcie szczegóły!
Tę wyprawę zapamięta na zawsze
Justyna Kowalczyk-Tekieli postanowiła podzielić się ze swoimi obserwatorami wspomnieniami jednej z wypraw, które odbyła ze swoim mężem. Mowa o wypadzie do Czech, gdzie zakochani wspinali się na "Strościnę w Adrspachu". Jak przyznała Kowalczyk, wspomnienia tych chwil nadal "wywołują u niej gęsią skórkę".
Na zdjęciach możemy zobaczyć uśmiechniętą Justynę Kowalczyk i jej tragicznie zmarłego męża. Patrząc na te zdjęcia nie sposób dziwić się emocjom, jakie towarzyszyły Justynie Kowalczyk-Tekieli wtedy i dziś.
Ostatni szczyt
W maju bieżącego roku Kacper Tekieli podjął się zdobycia wszystkich alpejskich czterotysięczników. Po zdobyciu szczytu Jungfrau Tekieli najprawdopodobniej zaczął zjazd ze szczytu, co mogło przyczynić się do podcięcia lawiny, która go porwała.
Szwajcarska policja informowała, że tuż po zgłoszeniu służby przeprowadziły lot poszukiwawczy, ale alpinisty nie udało się odnaleźć. Udało się to dopiero dzień później, kiedy na ratunek było już za późno.
"Ratownikom udało się zlokalizować mężczyznę w obszarze poniżej wąwozu Rottal. Stwierdzili śmierć alpinisty" - informowali przedstawiciele szwajcarskiej prokuratury, która bada przyczyny i przebieg wypadku.
To też może cię zainteresować: Anna Lewandowska zamieściła w sieci wymowne zdjęcie z Robertem Lewandowskim. Czy uciszy plotki o kryzysie w ich małżeństwie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Andrzej Grabowski podjął wyjątkowo trudną decyzję. Dzięki temu jego córki będą mogły odetchnąć z ulgą. O co dokładnie chodzi