Mąż porzucił mnie z dwójką małych dzieci, brakowało na wszystko pieniędzy. Każdy rodzic wie, ile pieniędzy wydaje się na dzieci - przedszkole, szkołę, ubrania, jedzenie, zabawki. Dlatego zostawiłam dzieci z rodzicami, którzy mieszkali po sąsiedzku i wyjechałam za granicę na zarobek.
Nie powiem, że życie w Hiszpanii jest takie bajeczne.
Pracowałam w fabryce, w restauracji, opiekowałam się osobami starszymi, a do rodzinnego miasta przyjeżdżałam tylko w święta religijne, żeby odwiedzić dzieci. Oczywiście wszystkie pieniądze wysłałam rodzicom, aby mogli wyremontować mieszkanie, zakupić ubrania dla wnuków i opłacić rachunki.
Wynajęli naszą kawalerkę, w której mieszkaliśmy i zaoszczędzili te pieniądze na uniwersyteckie wykształcenie dzieci. Jak to mówią - szykuj sanki od lata!
W końcu tego lata postanowiłam wrócić do kraju na zawsze. Mateusz jest już dorosły, ma własną rodzinę i syna, Krysia mieszka ze swoim chłopakiem w mieszkaniu, które przekazali jej dziadkowie, a oni sami przenieśli się na wieś. Jest dom, świeże powietrze, to jest dobre dla ich zdrowia. Mój syn Mateusz zamieszkał z teściami, mają duży dwór za miastem na Mazurach.
Kiedy wróciłam, dzieci urządzały przyjęcie. Krysia sama gotowała barszcz, gołąbki sama zwinęła, Mateusz z wnukiem Andrzejkiem i synową Halinką przyszli w odwiedziny ze słodyczami.
Spotkanie przebiegało miło, przy dobrych trunkach i miłej rozmowie, gdy nagle wino dodało synowi odwagi, by zapytać:
- Mamo, po co wróciłaś?
- Synu, jestem już starszą osobą. I tęsknię za Tobą. Tu mam dzieci i wnuki, tu spędzam życie!
- Mamo, a skąd weźmiemy pieniądze na nowe mieszkanie?
Nie do wiary! Mój syn ma prawie 30 lat i twierdzi, że powinnam dać pieniądze na mieszkanie. Cóż, nie jest małym dzieckiem, sam może zarobić, ma dobrą pracę.
- Czekaj, mamo, to jest "na zawsze"? To nie opłacisz nam ślubu? Wybraliśmy już restaurację, ustaliliśmy termin, wpłaciliśmy zadatek, ale nie mamy reszty kwoty.
Dzieci rzuciły się na mnie jak sępy i zaczęły wypominać mi pieniądze. Czy przez te wszystkie lata dawałam im mało pieniędzy? Wysyłałam im pieniądze na ciuchy i edukację ich dzieci!
Niestety, doszło między nami do kłótni, w której wyniku, Mateusz oznajmił, że nie mam czego szukać u jego dzieci, bo jestem skąpa.
Teraz kiedy Krysia widzi mnie na ulicy, nawet się nie wita, mimo że mieszkamy blisko siebie. Nie wiem, co dalej. W końcu nie rozumiem jednego - oni są już dorośli, powinni o siebie zadbać. W końcu pracowałam jak wół i teraz chcę odpocząć. Dobrze, że nie wyrzucili mnie z tego jednopokojowego mieszkania.
Nawet sąsiedzi zaczęli plotkować o tym, jaka ze mnie zła kobieta, sprzedając własne dzieci za pieniądze. Jednak ja nie mam powodów do wstydu. Teraz nie dam ani grosza. Krysia ma narzeczonego do zarabiania na nią i dzieci, niech wyda pieniądze na wesele. A Mateusz? Jego ojcostwo ograniczyło się jedynie do spłodzenia dzieci!
O tym się mówi: Odeszła jedna z najważniejszych postaci związanych ze stacją TVN. Żegnają go współpracownicy, bliscy i przyjaciele
Zerknij też tutaj: Z życia wzięte. Rodzina męża płaci mi pieniądze za mieszkania z nim. Dłużej tak nie mogę