Oburzające zachowanie duchownego pełniącego rolę spowiednika dzieci pierwszokomunijnych, o jakim opowiedziała mediom jedna z kobiet, to niestety kolejna z wielu historii traumatycznych przeżyć dzieci podczas odbywania spowiedzi świętej.

Nie wszyscy duchowni powinni pełnić posługi wobec wiernych...

Ośmioletnia wówczas pani Katarzyna, przystępując do pierwszej w życiu spowiedzi, wyznała księdzu, że z powodu wyjazdu z rodziną opuściła jedną mszę świętą w niedzielę. Jakie było zaskoczenie dziewczynki, gdy ksiądz wykrzyczał jej, że miała obowiązek pójść do kościoła razem z całą rodziną nawet podczas pobytu u cioci, gdyż w miejscu jej zamieszkania z pewnością także są kościoły.

Inną historię krzyczącym księdzem w tle opowiedziała kobieta, która jako 10-latka wyznała podczas spowiedzi, że skradła buziaka chłopakowi.

Pani Aneta zaznaczyła, że chodziło o zwykłego buziaka, lecz ówczesny spowiednik sprawił, że dziewczynka była przekonana, że pójdzie za to do piekła.

Usłyszała wykład, który kompletnie nie był przystosowany do jej poziomu rozumienia - Było to zwykłe cmoknięcie w usta, a ja cały miesiąc się stresowałam, jak to wyznam na spowiedzi, przecież za coś takiego na pewno pójdę do piekła. Ksiądz, zamiast powiedzieć, że to nie jest grzech i żebym w ogóle się nie przejmowała, palnął mi wykład. Kazał mi się zastanowić, co ja w takim razie dam swojemu przyszłemu mężowi - opowiedziała pani Aneta.

W przeszłości podobne historie miały miejsce bardzo często, jednak wówczas nie było w społeczeństwie takiej odwagi, aby powstrzymać duchownych przed traumatyzowaniem najmłodszych podczas spowiedzi świętej.

O tym się mówi: Pracownicy ZUS-u już prawie gotowi do strajku. Co ze świadczeniami milionów Polaków

Zerknij też tutaj: Spore zmiany dla użytkowników telefonów komórkowych i smartfonów. Czy trzeba będzie kupić nowe urządzenia