Ona sama rozumiała, że ​​za dziesięć lat nikt w mieście jej w ogóle nie rozpozna, zwłaszcza w tej postaci. Tak, niespecjalnie chciała, żeby ktokolwiek ją rozpoznał: byli tu ludzie, którzy byli dla niej niemili w odległej przeszłości, ale są też tacy, którzy chętnie by ją zobaczyli. Weszła do budynku minimarketu, w którym kiedyś pracowała.

Mój Boże, nic się nie zmieniło! Wszystkie te same twarze, a nawet sytuacja się nie zmieniła. Cóż, dziewczyny z czasem się zestarzały, a na ich ramionach wiszą bardziej nowoczesne ubrania. Zatrzymała się przed Ewą, która sprzedawała piżamy i szlafroki.

- Masz coś ciekawego? Zapytała sprzedawczynię, a ta spojrzała na klientkę od góry do dołu. - Mamy proste szlafroki, ale bardzo wysokiej jakości, tu dotknij jakiego materiału - czysta bawełna, jakość! Ciepło zimą i chłodne latem!

Anna uśmiechnęła się. Ewa w swoim repertuarze - od razu mówi zębami. Ewa wsadziła całe dłonie w te same pełne biodra i ze zdziwieniem wpatrywała się w Annę – czego klient od niej chce, dlaczego tak słodko się do niej uśmiecha? Anna zdjęła okulary przeciwsłoneczne i uniosła brwi - mówią, rozpoznajesz?

- Anna! To ty? Nie może być! - z krzykiem Ewa rzuciła się w ramiona Annie. - Jakim pięknem się stałaś! No i strój, makijaż i manicure! Dziewczyny, patrzcie, przyszła Anna! Moja przyjaciółka!

Wszyscy radośnie powitali Annę, podziwiali, zaczęły się pytania.

– Tak, no, oni – szepnęła jej Ewa do ucha. - Nic im nie mów, lepiej powiedz mi, wyjdźmy na zewnątrz na papierosa.

Ewa zamknęła swój pawilon, włożyła kurtkę i wyszła z Anną na ulicę. Słońce, wiosna, ptaki śpiewają, tak dobrze!

- Więc teraz powiedz mi, jak doszłaś do takiego szykownego życia? Zapytała Ewa z zainteresowaniem. - Niedawno widziałam tu twojego eks, stał ramię w ramię z nową miłością, wybierającego dla niej sukienkę.

- Tak, niech Bóg będzie jego sędzią, jak zostawił mnie wtedy w ciąży, nadal nie płaci alimentów - odpowiedziała Anna. - Nie widzę go. Uratowało mnie też to, że zatrudnili mnie do pracy na targu, kiedy moja mama siedziała z moim sześciomiesięcznym synkiem.

- Tak, przy okazji, jak się ma twoja matka, jak się ma twój syn?

– Mama nie żyje – westchnęła Anna. - Cukrzyca i epidemia się skończyły, prawie nic nie widziała, odcięli jej nogę, w ogóle wszystko było godne ubolewania.

- Moje kondolencje! I najwyraźniej wyszłaś za mąż, mam rację?

- Tak, à propos, dzwoni mój mąż, poczekaj chwilę! Anna wzięła telefon. - Tak kochanie! Zapomniałam kluczy? Cóż, przynieś mi je Piotr, jestem tutaj, niedaleko, niedaleko minimarketu! Tak, czekam, kocham, całuję.

Minutę później podjechał dżip, wyskoczył z niego grubas w wieku około pięćdziesięciu lat, podbiegł do dziewczyn i wręczył Annie kluczyki, dzielnie witając Ewę. Para pocałowała się czule. Mężczyzna uciekł do swojego samochodu i odjechał.

- Czy to twój mąż? Ewa była zaskoczona. - Jest o 20 lat starszy od ciebie, a poza tym jest gruby! Czy jesteś po ślubie z tatusiem? Obliczając?

- Nie mów tak! On nie jest tatusiem! Jest bardzo dobrym i kochającym mężem!

- Kochanie? Ewa roześmiała się. - Tak, jak możesz go kochać, jest stary!

- I co z tego, ten stary! Ale wyciągnął nas z biedy. Pamiętasz, jak żyliśmy - moja mama pracowała jako pielęgniarka i mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu. Edik ożenił się ze mną, ale od razu mnie opuścił, gdy byłam z brzuchem, poszedł za inną dziewczyną. Mama była chora, no przynajmniej mogła coś zrobić w domu, ona i jej wnuk byli w domu, a ja byłam w pracy. Liczyliśmy się z każdym groszem, właściciele walczyli o trzy skóry o mieszkanie. A potem, jak moja babcia zmarła na wsi, tak moja mama i syn wyprowadzili się z jej zrujnowanego domu z jednym pokojem.

– Tak, pamiętam to – Ewa skinęła głową.

- Tak, jest przynajmniej własne, ale ogrzewanie piecowe, toaleta na ulicy. Tomasz został umieszczony w przedszkolu, ale często chorował, a moja mama była bardzo chora w szpitalu lub w domu, a ja nie mogłam przejść od jednej pracy do drugiej. Dlaczego są nowe ubrania - czasami nie było jedzenia. Potem dostałam pracę w magazynach za grosz - naklejać naklejki na towar, tam jest zimno zimą, bez ogrzewania, ręce sine, palce nie posłuszne, mam tylko jakąś starą watowaną kurtkę. Szef wciąż taki był - zły jak wiedźma, a ja też nieoficjalnie zatrudniona.

- Tak, wcale nie miałaś szczęścia - zgodziła się ponuro Ewa.

-Tak, a w jeden z tych zimowych dni, kiedy moja mama była operowana, zadzwonili do mnie z przedszkola i kazali odebrać syna - miał wysoką temperaturę. Wyszłam z magazynu, przycisnęłam czoło do bramy i szlochałam! Stoję, prawie się modlę, proszę Boga, żeby przynajmniej coś się wydarzyło w moim życiu, żeby było łatwiej mnie i mojej rodzinie. Czuję, że ktoś ciągnie mnie za rękaw, myślałam, że to szef, ale to był mężczyzna, tak, tak, ten sam Piotr. Zapytał mnie, co się stało. I stoję jak sierota - w watowanej kurtce, rozmazany tusz, horror! Opowiedziałam wszystko w skrócie, wezwał mnie do swojego samochodu i zabrał, a za mną szef krzyknął, że zostałam zwolniona.

Co za drań! Ewa nawet tupnęła z oburzenia.

- Tak! Okazało się, że Piotr przyszedł do naszych magazynów po warzywa i owoce do swoich sklepów, jest ich właścicielem. Oznacza to, że jest w swoim samochodzie, a jego kierowca w minibusie. Produkty zostały ułożone, Piotr wysłał kierowcę do miasta, a on pojechał do nas, aby zobaczyć towar - tam jeden z jego krewnych planował urodziny. A potem spotkał mnie przy bramie, zlitował się nade mną, zabrał mnie do przedszkola, stamtąd z synem do domu i tam już usiadł - był zdumiony, że tak strasznie żyjemy. A ja nawet nie miałam czym go poczęstować, poza pustą herbatą. Dał mi pieniądze - prawie trzy moje pensje, na wszelki wypadek zostawił swój numer telefonu i wyszedł.

- Takie romantyczne! Ewa była zachwycona.

- A potem zaczął często do nas przychodzić - pomagał pieniędzmi i w leczeniu mojej mamy, ale nie żyła długo, tylko sześć miesięcy po operacji. Ale Piotr nadal przychodził i dawał pieniądze, bezinteresownie, nie żądając niczego w zamian. Cóż, jak mogłam się w tym nie zakochać? Sam jest wdowcem i ma dorosłego syna. Naprawdę czekałam na Piotra i to nawet nie ze względu na pieniądze, ale po prostu, żeby zobaczyć, czy mi się podoba. A potem poprosił mnie o rękę. Zamknęliśmy ten dom i oto jestem, mój Tomasz już nazywa go tatą. Więc nie wyszłam za mąż z kalkulacji, ale z wielkiej miłości i nawet teraz nie wyobrażam sobie życia bez Piotra. A ty? Co u ciebie?

- Tak, u mnie po staremu! Ewa westchnęła. - Córka rośnie, mąż ma pranie mózgu. Nic się nie zmieniło. Cóż, muszę wracać, klienci czekają...

Przyjaciółki się pożegnały. Anna zajęła się swoimi sprawami, a Ewa poszła powiedzieć sąsiadom w pawilonie, jak Anna znalazła swoje szczęście. Nie zła, nie zazdrosna, ale z serca!

To też może cię zainteresować: Drożyzna w sklepach wpłynie na wysokość przyszłorocznej emerytury. Wskaźnik waloryzacji może osiągnąć ponad 13 procent

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Za pomocą prostych narzędzi, które z pewnością znajdziesz w Twoim domu, możesz pozbyć się zatkań i wyczyścić zlew

O tym się mówi: Media obiegły nowe fakty w sprawie odejścia syna Christiano Ronaldo. Co udało się ustalić