Mój mąż i syn ją odwiedzają, ale o nic nie pytam. Nam jest łatwiej się z nią dogadać, jak mówią. Co więcej, od tego czasu nie odwiedza nas też mama mojego męża. I nawet jej przed tym nieprzychodzeniem nie powstrzymałam. Chociaż wciąż zdumiewa mnie powód powstania tej sytuacji.
Od pierwszych dni mój mąż i ja zaczęliśmy żyć jako odrębna jednostka społeczeństwa. Miałam odziedziczoną po babci kawalerkę, ale mieliśmy w planach w przyszłości kupno czegoś większego. Tak więc będąc "na swoim" nie czułam się w obowiązku słuchania kogokolwiek.
Dokładniej, byłam gotowa wysłuchać dobrych rad, zaadoptować też coś pożytecznego, czegoś, czego wcześniej nie wiedziałam, ale ucząc mnie ile razy w tygodniu myć podłogi, w jakiej kolejności składać ręczniki i jak pościel powinna być wyprasowana, jest już zbędna. Nie pozwoliłam nawet własnej mamie na własnych zasadach wejść do mieszkania, nie mówiąc już o teściowej.
A udzielała rad chętnie i hojnie. Ona sama jest zawsze jak na paradzie, na jej twarzy maluje się wyraz szlachetnego majestatu. Teściowa zawsze starała się dyskretnie zademonstrować, że nie pasuje do mnie i mojej matki. Przedwczoraj licznie przybyliśmy ze wsi, a to biała kość, inteligencja godna uwagi w n-tym pokoleniu.
Początkowo przyszła nawet nas odwiedzić z własnymi kapciami. Powiedziała, że pod jej stopami jest jakieś specjalne podparcie, ale było jasne, że to wszystko prawda, wymówki i nic więcej. Siada na skraju sofy, rozgląda się, a potem z wymuszonym uśmiechem zaczyna nadawać.
- Moja dziewczyno, te zasłony są kompletnie nie do pogodzenia z wnętrzem, to zły gust. Rozumiem, że trudno ci to zrozumieć, ale posłuchaj dobrych rad - wymień zasłony.
- Jak nie ergonomicznie wszystko w Twojej kuchni jest zaaranżowane! Tekstylia powinny leżeć poniżej, ze zbożami, a patelnie powinny być przechowywane oddzielnie.
- Śpisz na tym łóżku? Co za koszmar! Jest fatalnej jakości, a kolorystyka jest trochę kwaśna. Na takiej pościeli zdrowy sen po prostu nie może być.
Przypomnę, że wszystkie te przedstawienia odbyły się w moim mieszkaniu. Od razu wyprowadzałam matkę męża z domu pod łokieć, ale byłam młoda i trzymałam się myśli, że muszę znosić, nic nie można zrobić, to była moja teściowa. Mąż powiedział mamie, że sami to wymyślimy, ale dla teściowej nie wyglądało to przekonująco.
Wcześniej sama byłam w domu teściowej tylko raz, a potem tego unikałam. To znaczy, nie piłam tam herbaty, nie patrzyłam na sytuację. Matka mojego męża wolała przyjmować gości gdzieś na neutralnym terenie, w kawiarni lub restauracji.
Ale kiedy zdarzył się covid, wszyscy byli wszędzie zamknięci, a ona postanowiła świętować swoje urodziny w domu. Zostaliśmy zaproszeni z moim mężem, kilkoma jej koleżankami, kilkoma krewnymi i w zasadzie to wszystko. Mój mąż i ja zostaliśmy poproszeni przez jego matkę o wcześniejsze przybycie, aby pomóc jej przygotować się do uroczystości.
Mój mąż był wtedy na wakacjach, ja już byłam na urlopie macierzyńskim, więc zgodziliśmy się bez problemu. Kiedy zobaczyłam w domu stan naczyń mojej teściowej, zrobiło mi się niedobrze.
Tłusta powłoka na talerzach i sztućcach, na niektórych filiżankach, w niektórych miejscach niedomyte kręgi po herbacie lub kawie. Nie było wiadomo, ile dni brud ten zalegał w naczyniach, nieprzyjemnie było trzymać to w rękach. A wszystko to na tle całkowicie czystego mieszkania. Byłoby zrozumiałe, gdyby wszędzie był brud, śmieci i pustkowie, ale tak nie jest.
Na początku myślałam, że po prostu z moim gustem i sprzątaniem jest coś nie tak. Ale po przejrzeniu naczyń, które były w suszarce, zdałam sobie sprawę, że wszystkie były takie. Aby nakryć do stołu, teściowa wyjęła naczynia z kredensu, wszystko było w idealnym stanie, ale wszystko inne pogrążyło mnie w przerażeniu i obrzydzeniu.
Nie zaczęłam mówić i oskarżać teściowej o obrzydzenie lub w jakiś sposób chełpić się, przynajmniej na głos. Po prostu stanęłam przy zlewie i zaczęłam metodycznie myć wszystkie naczynia, które miały służyć do gotowania. Teściowa nie zwróciła na to od razu uwagi, ale kiedy mimo wszystko zapytała, co robię i otrzymała odpowiedź, oburzyła się, jakbym ją nazwała świnią.
Nie wdałam się w dyskusję, po prostu pokazałam jej różnicę między talerzami, które już umyłam, a tymi, do których moje ręce jeszcze nie sięgały. To samo zrobiłam ze sztućcami. Nie robiłam jej nawet wyrzutów, że nauczała mnie życia, a ona sama wyhodowała chlew. Chociaż bardzo chciałam.
Teściowa obraziła się i weszła do pokoju, a mój żołądek zaczął się wykręcać od tej całej sceny. Zrobiłam to, o co prosiła mnie matka mojego męża, i wróciłam do domu taksówką, żeby się położyć. Mój mąż próbował się ze mną zerwać, ale mu odradziłam. I tak są urodziny mamy. Obiecałam, że jak będzie gorzej, zadzwonię.
Według małżonka wieczór przebiegł pomyślnie, jemu i jego matce udało się wszystko przygotować. Dużo słyszał o naszej kłótni z mamą, była strasznie urażona. Pewnie spodziewała się, że przeproszę, ale nie miałam na to ochoty. Myślę, że to nie na darmo. Mąż nie nalegał. Nawiasem mówiąc, w następnym Nowym Roku podarowaliśmy naszej teściowej zmywarkę w prezencie.
Od tego momentu nigdy nie odwiedziłam teściowej. Ona też nie przychodzi do nas, dzięki Bogu. Przesyłamy pozdrowienia przez mojego męża, wymieniamy prezenty na święta na odległość i tyle. Wszystko mi odpowiada, ale szczerze mówiąc, ta historia jest dla mnie dziwna.
O tym się mówi: Szymon Hołownia przyznał się do strachu o małżonkę. Jest świadomy własnej niemocy, gdy córka wypytuje o mamusię
Zerknij tutaj: Plany Małgorzaty Rozenek - Majdan legły w gruzach. Rodzina gwiazdy musi spędzić Wielkanoc w zupełnie inny sposób