Jak przypomina portal "Pomponik", Tomasz Lis 29 maja informował, że przeszedł badania psychiatryczne. Dziennikarz dodał, że zostały mu one zlecone przez prokuraturę. Teraz światło dzienne ujrzały powody, dla których były naczelny "Newsweeka" musiał poddać się tym badaniom.

Poważne problemy Tomasza Lisa

14 kwietnia tego roku prokuratura przedstawiła Tomaszowi Lisowi zarzut złamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi. Sprawa ma związek z zamieszczeniem w dodatku do "Newsweeka" reklamy alkoholu zawierającej logo producentów, nazwy wyrobów oraz ich ceny. Klienci mogli tam też znaleźć linki do sklepów internetowych oferujących te wyroby.

Wspomniana reklama ukazała się w czasie, kiedy Tomasz Lis był jeszcze redaktorem naczelnym "Newsweeka". Sprawę do prokuratury zgłosiła Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Zajmująca się sprawą prokuratura zdecydowała o skierowaniu dziennikarza na badania psychiatryczne.

Sam Lis poinformował o tym fakcie w mediach społecznościowych. "Zbadali mnie dziś psychiatrycznie. Myślę, że zdałem. I nadal jestem na żywo" - napisał dziennikarz na Twitterze.

Tomasz Lis/Twitter @TomaszLis
Tomasz Lis/Twitter @TomaszLis
Tomasz Lis/Twitter @TomaszLis

Badania psychiatryczne Tomasza Lisa

Wiele osób zastanawiało się, z jakiego powodu prokuratura zdecydowała się skierować dziennikarza na badania psychiatryczne. Dziennikarze portalu "Wirtualne Media" zdecydowali się wyjaśnić motywację organów ścigania i zwrócili się z pytaniem o to bezpośrednio do prokuratury.

Okazuje się, że skierowanie na badania miało związek z przebytymi przez Tomasza Lisa udarami i leczeniem neurologicznym, jakiemu był poddany. Biegli mieli za zadanie sprawdzić, czy Lis miał zdolność "do rozpoznania znaczenia czynu lub pokierowania swoim postępowaniem i czy nie była zniesiona, lub w znacznym stopniu ograniczona".

Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.
Tomasz Lis/YouTube @Tomasz Lis.

W trakcie składania zeznań dziennikarz miał się przyznać do zarzucanego mu czynu, który zagrożony jest karą do grzywny, która wynosi od 10 do nawet 500 tys. zł.

Co o tym sądzicie?

To też może cię zainteresować: Starsza kobieta odeszła w swoim domu. Na miejsce wezwano pracowników zakładu pogrzebowego. Ich stan od razu wzbudził podejrzenia

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Część Polaków może liczyć na dodatkowe wsparcie finansowe. Nowe świadczenie zostało już uchwalone. Kto będzie mógł z niego skorzystać

O tym się mówi: Była żona Michała Wiśniewskiego znalazła się w sporych finansowych tarapatach. Takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał. Wisi widmo bankructwa